Denerwowałem się przed tym całym obiadkiem u mojej ciotki. Co też mnie popchnęło w to by skłamać, że kogoś mam? A no tak... Zapomniałem! Widok jej w szpitalnym łóżku. Dlaczego akurat jej największym marzeniem stało się to, by mnie wyswatać?XAVI
Dochodziła jedenasta, a ja zajechałem właśnie pod budynek, gdzie znajdowało się mieszkanie Shell. Spojrzałem na zegarek. Miała jeszcze pięć minut. Zmieniłem stację w radio i zacząłem rytmicznie stukać palcami o kierownicę, myśląc o tej farsie z udawaniem. Ocknąłem się dopiero gdy Shelley wsiadała do samochodu.
- Cześć - uśmiechnęła się i położyła na tylnym siedzeniu moją bluzę, którą jej ostatnio pożyczyłem. - Czysta i pachnąca - dodała.
- Nie trzeba było - wzruszyłem ramionami. - Gotowa?
- Jeszcze nie, ale myślę, że jakoś to będzie - zaśmiała się, a ja dopiero teraz się jej przyjrzałem. Miała na sobie długą sukienkę z białą górą i pomarańczową spódnicą, na szyi kolorowe korale, a na nogach płaskie sandałki. Włosy miała rozpuszczone i jak zwykle, lekko pofalowane. Musiałem przyznać, że wyglądała ślicznie! - Jedziemy? - zapytała.
- Tak, oczywiście - pokiwałem automatycznie głową i odpaliłem silnik. - Przed nami kawałek drogi.
- Bym zdążyła się przygotować - stwierdziła. - I zdałam sobie sprawę, że wiemy tylko jak to się poznaliśmy. Powinniśmy tak jakby wiedzieć o sobie więcej, jeżeli mamy grać parę. To znaczy... Ja wiem tyle o tobie, ile napisała Wikipedia - spojrzała na mnie.
- Ja o tobie, że nie lubisz zbytnio zakupów, masz 25 lat, kochasz piłkę nożną i przyjaźnisz się długo z Anną.
- Poza tym, mam dwóch braci. Młodszy to Dominic, który wie o tym udawaniu, a starszy Mateo, który ma już żonę i razem z ojcem jest twoim wielkim fanem - dodała. - Twoja ciotka będzie musiała się czuć zaszczycona, ponieważ nie poznałam jeszcze twoich rodziców, a ty moich. Będzie pierwsza - zaśmiała się.
- Masz rację. Mieliśmy tylko udawać przed nią, a okazało się, że przed twoimi rodzicami też mamy. Jestem ciekawa czy ciotka już się wygadała mojej mamie... - westchnąłem. Było to bardziej niż prawdopodobne. - Będzie dobrze - dodałem i zmieniłem bieg. - Poza tym, jestem domownikiem i czasami nawet samotnikiem.
- Dobrze wiedzieć - skinęła głową. - Ja w zależności od nastroju - dopowiedziała. - Ale im więcej teraz będziemy o tym wszystkim mówić, później się pogubimy. Chyba, tak sądzę - ścisnęła usta w cienką linię i spojrzała przez boczną szybę.
Podczas ponad godzinnej jazdy, ciągle o czymś rozmawialiśmy. Na szczęście o wszystkim, ale nie o spotkaniu z ciotką Angelicą, bo inaczej jeszcze bardziej zestresowałbym się tą całą sprawą.
- Prawie jesteśmy - powiedziałem, skręcając w to bogate osiedle w Manresie.
- Śliczne domy - powiedziała Shell, oglądając te co mijaliśmy. Tak, te domy były śliczne, ale niech poczeka...
- To tutaj - dodałem po chwili, zwalniając przy ogromnej bramie. Odsunąłem szybę i nacisnąłem na guzik, poczekałem kilka sekund i usłyszałem dźwięk otwierających się wrót. Gdy lokaj widział, że pod bramą jest ktoś znajomy, bez żadnych dodatkowych słów po prostu otwierał bramę. Wjechałem do środka, okrążyłem podjazd i zatrzymałem samochód. Spojrzałem na Shelley i zaśmiałem się z jej miny. - Zamknij tę buzię, bo ci mucha wleci - zaśmiałem się.
- Xavi, serio?! - spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami. - Ten dom jest... Olbrzymi i cudowny.
- Jeszcze nie widziałaś go w środku, ogrodu z tyłu i tak dalej - dopowiedziałem, a ona pokręciła głową.
- Ty uważaj, bo jak mi się spodoba to zostanę twoją udawaną dziewczynę do końca życia i będziesz mnie tu przywoził w każdy weekend - wskazała na mnie palcem.
- Nie ma sprawy - poprawiłem okulary przeciwsłoneczne, które miałem na nosie i z uśmiechem wyszedłem z samochodu. Chciałem szybko okrążyć auto i otworzyć Shell drzwi, ale ta wysiadła sama. - Nie pozwalasz mi robić z siebie dżentelmena - udałem obrażonego.
- Wybacz mi, następnym razem będę pamiętać - udała skruszoną minę.
- Już dobrze. I gdy już przekroczysz ten próg to nie będzie odwrotu - wskazałem na duże, drewniane frontowe drzwi.
- Panie Hernandez, ja nie boję się niczego - powiedziała pewnie. - Od teraz zachowujemy się jak normalna para - uśmiechnęła się szeroko i objęła mnie ręką w pasie, a ja ją ramieniem. Przeszliśmy tak kawałek i weszliśmy do środka, gdzie w holu czekał już na nas lokaj ciotki.
- Dzień dobry, panie Hernandez - ukłonił się lekko i uścisnął moją dłoń. - Miło widzieć pana i piękną towarzyszkę - dodał.
- Ja też się cieszę - uśmiechnąłem się. - To jest Shelley, moja dziewczyna - powiedziałem, no ale aż tak dziwnie mi się zrobiło. Mam nadzieję, że przy ciotce trochę ochłonę. Zaczynam się denerwować przy Ernesto, a co będzie dopiero przy ciotce, a mi się ochłaniać zachciewa! - Shelley, to jest Ernesto. Pracuje u mojej ciotki odkąd tylko pamiętam.
- Miło mi poznać - Shell uścisnęła dłoń starszego mężczyzny.
- Pani Angelica czeka na państwa w salonie, zaprowadzę - skinął głową i ruszył pierwszy w kierunku wielkiego łuku. Przekroczyliśmy próg dużego pokoju, gdzie na jednej z kanap siedziała starsza kobieta w siwych włosach. Gdy tylko nas zauważyła, podniosła się z uśmiechem i podeszła do nas.
- No w końcu jesteście - zawołała. - Xavi, wyczekiwałam was już od rana - powiedziała.
- Dzień dobry, ciociu - przytuliłem ją na powitanie i ucałowałem w policzek. - Mówiłem, że przyjedziemy na obiad.
- No tak, tak - pokiwała głową i spojrzała na stojącą obok Shell. - Nazywam się Angelica Creus - wyciągnęła dłoń do niej.
- Shelley Calderon, miło mi panią poznać - odpowiedziała pewnie Shelley, drygnęła lekko i uścisnęła jej dłoń. Początek jak każdy inny, już przy przedstawianiu się, ciotka musiała obejrzeć ją sobie od góry do dołu. Identycznie jak każdą inną moja partnerkę. Zaraz po tym poszliśmy we trójkę do jadalni, gdzie czekał już na nas obiad. Lubiłem tutaj jadać, bo gosposia ciotki była naprawdę bardzo dobrą kucharką. Najpierw odsunąłem krzesło ciotce by usiadła, później Shell, a ja usiadłem jako ostatni. Wtedy dostaliśmy obiad. Pierwszym pytaniem ciotki było oczywiście to, od ilu się znamy. Odpowiedzieliśmy jej tak, jakbyśmy ćwiczyli tę kwestię od bardzo dawna. Wypadło to dobrze, choć ciotka nadal podchodziła z dystansem do dziewczyny. Wiedziałem, że do czegoś się zaraz doczepi, ale jeszcze nie wiedziałem dokładnie do czego.
- Shelley, dziecko, ty jeszcze studiujesz czy może już pracujesz? Mieszkacie razem? - zapytała, przyglądając się wyczekująco Shell. I teraz zauważyłem kolejną różnicę pomiędzy nią, a moimi byłymi. Tamte od razu przez to spojrzenie miękły i zaczęły się jąkać, plątać i musiałem ratować sytuacje, odpowiadając za nie, a Calderon była nieugięta.
- Skończyłam już studia, dwa kierunki, a teraz pracuję - odpowiedziała pewnie. - Mam swoje mieszkanie w Barcelonie - dodała, a ciotka skinęła głową.
- Można wiedzieć co studiowałaś? Czymś się interesujesz?
- Wychowanie fizyczne i psychologię - odpowiedziała. - A zainteresowania podzielam z Xavim, prawda kochanie? - położyła swoją dłoń na mojej i spojrzała na mnie. Shell świetnie odgrywała swoją rolę. To ja jeszcze nie mogłem się w to wkręcić.
- Tak... - wydukałem. - Shell pracuje jako drugi trener z chłopakami w Barcelonie B - wytłumaczyłem.
- Czyli piłka nożna, to świetnie. Sama grałaś?
- Jak byłam młodsza, a później trenowałam młodszych chłopców w moim miasteczku. Ojciec i bracia są kibicami, więc piłka nożna w domu była praktykowana od małego - uśmiechnęła się, a ciotka miała zamyśloną minę. Czego chciała się wyszukać i przyczepić?
- A przypuszczając, tak w przyszłości, powiedzmy że jesteście po ślubie, dzieci i tak dalej. Nadal byś pracowała czy wolałabyś być w domu? - zapytała, a ja otworzyłem szerzej oczy.
- Ciociu, a nie za wcześnie na takie rozmowy? - zaśmiałem się nerwowo.
- Zapytałam z przypuszczeniem, prawda?
- W porządku - uśmiechnęła się lekko Shelley. - Jeżeli wszystko byłoby w porządku, chciałabym pracować.
- Wiesz, że nie musiałabyś - zmarszczyłem brew. To było pierwsze co przyszło mi do głowy.
- Ale źle bym się z tym czuła, wiedząc, że nie jestem niezależna i z przymusu jestem na czyimś utrzymaniu, cokolwiek by się nie działo - powiedziała i odwróciła głowę do mnie. Puściła do mnie oczko i uśmiechnęła się, by ciotka nie zauważyła. Mam rozumieć, że chce z tego zrobić przedstawienie? Shell coraz bardziej mnie zaskakuje, naprawdę!
- Głupoty - machnąłem ręką.
- To nie są głupoty. Kobietom nie powinno się zabraniać pracować, jeżeli tego chcą - stwierdziła.
- Shell, później o tym porozmawiamy, dobrze?
- Czemu? - uniosła brew, a w jej oczach zauważyłem to, że to wszystko ją nieźle bawi.
- Może wyjdziemy na zewnątrz? - zaproponowałem, a ona skinęła głową. - Nie będziemy się sprzeczać przy cioci - zwróciłem się do siostry mojej mamy, która na to przystanęła. Wyszedłem z Shell na taras i stanąłem tyłem do okien.
- To było boskie - powiedziała, ale miała minę jakby była na mnie zła i nadal chciała się kłócić. Ręce miała skrzyżowane na piesiach.
- Chcesz się może zamienić miejscem by móc się zacząć śmiać - zaśmiałem się.
- Nie, dam radę - spuściła lekko głowę, śmiejąc się cicho.
- Ciotka była w lekkim szoku, ale sam muszę przyznać, że to było ciekawe - pokiwałem głową.
- Ona wcale nie jest taka zła. Chce po prostu dla ciebie dobrze.
- Serio?
- Ja jestem po psychologii czy ty? - uniosła brew.
- No dobra, to wracajmy już do środka, pogodzeni, dobra?
- Okej, ale najpierw mnie pocałuj - spojrzała na mnie poważnie, a ja się mocno zdziwiłem. - Angelica stoi w oknie i nas obserwuje - powiedziała. W sumie to miała rację, bo zazwyczaj gdy ludzie się kłócą, to na końcu jest buziak na zgodę. Tylko szkoda, że w tym momencie poczułem się tak jakbym miał to zrobić po raz pierwszy w życiu! Zrobiłem krok w jej stronę, położyłem dłoń na pasie i przysunąłem twarz.
- Buziak na zgodę? - uśmiechnąłem się lekko, a ona zrobiła to samo. Pocałowałem ją. Taki szybki, zwyczajny buziak. Nic takiego.
- No i możemy wracać - stwierdziła i ruszyliśmy do środka. Zauważyłem tylko jak poruszała się firanka, czyli faktycznie ciotka nas podglądała! Wróciliśmy do jadalni, a ciotka właśnie siadała na swoje miejsce, więc żadnych wątpliwości nie było. Uśmiechała się do nas. Znów odsunąłem krzesło Shell, a gdy ja miałem siadać, usłyszałem jak dzwoni mój telefon. Przeprosiłem je obie i wyszedłem przed dom. Dzwonił trener, więc musiałem odebrać.
***
Oznajmię wszem i wobec, że skończyłam pisać to opowiadanie i algo-me-gusta-de-ti, teraz zostało tylko udostępnianie :) Chciałabym także Was poprosić o pomoc w wyborze opowiadania, które pisałabym następne. Wystarczy, że zagłosujecie w ankiecie na mojej podstronie - link.