SHELLEY
Andres miał dziś wolne,
więc pożyczył mi swój samochód, bym jak najwygodniej dotarła na
obiekt treningowy. To miał być mój pierwszy dzień. Mieli mnie
dopiero wprowadzić, bo jutro miałam podpisać umowę z klubem.
Wczoraj, gdy we trzy byłyśmy na meczu Barcy, na trybunach widziałam Sacristana, a gdy w przerwie szłam do sklepiku po sok dla Valerii i wodę dla mnie i Anny, wpadłam na dwóch młodych zawodników Barcy B, jeszcze nieświadomych tego, że od następnego dnia będę miała swój wkład w ich treningi.
Przed dziesiątą byłam już na miejscu, pan Eusebio mnie oprowadził i później zapoznał z chłopakami. Każdy z nich przyjął mnie ciepło. Okazało się, że to tak naprawdę jeszcze banda dzieciaków, którym zabawy w głowie, ale zarówno są bardzo utalentowanymi i zdolnymi chłopakami, którzy po woli zaczynają istnieć w pierwszych składach.
W domu byłam grubo po trzynastej. Weszłam i tam przywitała mnie Valeria, która wychodziła z kuchni do salonu, by kontynuować swoją zabawę. Weszłam do pomieszczenia, skąd wychodziła wcześniej mała i przywitałam się z Anną i Andresem.
- Jak tam? - uśmiechnęłam się do nich, siadając na blacie kuchennego kredensu.
- A w porządku, a jak twój pierwszy dzień? Bardzo zmasakrowana przez młodzików? - zaśmiał się Iniesta.
- Nie aż tak źle - odparłam i załapałam za zielone jabłko, które leżało w koszyku. - Wszyscy są w porządku, prócz tego, że Planas z Gomezem zaczęli się kłócić, z którym najpierw mam się umówić - wzruszyłam ramionami, a wtedy i piłkarz i jego żona spojrzeli na mnie i zaczęli się śmiać.
- Kobieta w drużynie to niecodzienność, szczególnie trenerka, która jest niewiele od nich starsza - zauważył.
- Taaa, rzucili świeże mięsko na ladę - przewróciłam oczami. - Niech się starają, a ja i tak się z nimi nie umówię.
- Bo w sumie to nie powinniście - powiedziała Anna.
- I o to właśnie chodzi. Nawet jeżeli któryś by mi się miał podobać! A właściwie... To jak z tobą? - zwróciłam się do przyjaciółki. Jakoś ostatnio była przemęczona, a od dwóch dni rano miała mdłości. W sumie to miałam jedno wytłumaczenie...
- Pewnie jakieś zatrucie, bo już jest dobrze - machnęła ręką, nadal przeglądając gazetę.
- A na moje oko to raczej Andres cię zatruł - powiedziałam i ugryzłam jabłko. Oboje spojrzeli na mnie i po chwili na siebie. - Jedną córkę już macie, więc chyba wiecie o co chodzi - pokazałam dłonią zaokrąglony brzuszek.
Wczoraj, gdy we trzy byłyśmy na meczu Barcy, na trybunach widziałam Sacristana, a gdy w przerwie szłam do sklepiku po sok dla Valerii i wodę dla mnie i Anny, wpadłam na dwóch młodych zawodników Barcy B, jeszcze nieświadomych tego, że od następnego dnia będę miała swój wkład w ich treningi.
Przed dziesiątą byłam już na miejscu, pan Eusebio mnie oprowadził i później zapoznał z chłopakami. Każdy z nich przyjął mnie ciepło. Okazało się, że to tak naprawdę jeszcze banda dzieciaków, którym zabawy w głowie, ale zarówno są bardzo utalentowanymi i zdolnymi chłopakami, którzy po woli zaczynają istnieć w pierwszych składach.
W domu byłam grubo po trzynastej. Weszłam i tam przywitała mnie Valeria, która wychodziła z kuchni do salonu, by kontynuować swoją zabawę. Weszłam do pomieszczenia, skąd wychodziła wcześniej mała i przywitałam się z Anną i Andresem.
- Jak tam? - uśmiechnęłam się do nich, siadając na blacie kuchennego kredensu.
- A w porządku, a jak twój pierwszy dzień? Bardzo zmasakrowana przez młodzików? - zaśmiał się Iniesta.
- Nie aż tak źle - odparłam i załapałam za zielone jabłko, które leżało w koszyku. - Wszyscy są w porządku, prócz tego, że Planas z Gomezem zaczęli się kłócić, z którym najpierw mam się umówić - wzruszyłam ramionami, a wtedy i piłkarz i jego żona spojrzeli na mnie i zaczęli się śmiać.
- Kobieta w drużynie to niecodzienność, szczególnie trenerka, która jest niewiele od nich starsza - zauważył.
- Taaa, rzucili świeże mięsko na ladę - przewróciłam oczami. - Niech się starają, a ja i tak się z nimi nie umówię.
- Bo w sumie to nie powinniście - powiedziała Anna.
- I o to właśnie chodzi. Nawet jeżeli któryś by mi się miał podobać! A właściwie... To jak z tobą? - zwróciłam się do przyjaciółki. Jakoś ostatnio była przemęczona, a od dwóch dni rano miała mdłości. W sumie to miałam jedno wytłumaczenie...
- Pewnie jakieś zatrucie, bo już jest dobrze - machnęła ręką, nadal przeglądając gazetę.
- A na moje oko to raczej Andres cię zatruł - powiedziałam i ugryzłam jabłko. Oboje spojrzeli na mnie i po chwili na siebie. - Jedną córkę już macie, więc chyba wiecie o co chodzi - pokazałam dłonią zaokrąglony brzuszek.
XAVI
Cały wolny dzień
praktycznie przeleniuchowałem, siedząc przed telewizorem albo
drzemiąc na kanapie. Wieczorem jednak umówiłem się z Andresem na
taki męski wypad. Mieliśmy iść do pubu, gdzie zawsze chodziliśmy.
Miejsce było sprawdzone, bo często chodzili tam chłopaki z klubu i
nikt nigdy nie był przyłapany na jakichś zdjęciach następnego
dnia.
Okazało się, że przybyłem tam pierwszy. Zamówiłem dwa piwa. Jutro miałem mieć luźny trening, a Andres i tak z samego rana leciał do Las Rozas. Jedno piwo niczemu nie zaszkodzi. Kilka minut później zjawił się i Iniesta, zajmując drugie miejsce przy stoliku.
- Przepraszam za spóźnienie, ale był wypadek i cała krzyżówka przy Sagradzie jest zakorkowana - podał mi dłoń.
- Sam przyszedłem niedawno - machnąłem ręką. - Walizka już spakowana? - zapytałem z uśmiechem.
- Oczywiście, czeka tylko na podróż - zaśmiał się.
- To dobrze, a poza tym? Jak tam u was?
- U nas? Chyba znów zostanę ojcem... - powiedział. - Anna jutro zrobi test i się okaże - dodał.
- Andres, to świetnie - uśmiechnąłem się szeroko. - Możesz napisać jaki wynik, czy znów zostanę wujkiem.
- Okej, napiszę - zaśmiał się. - Myślę, że Valeria się ucieszy.
- Na pewno! Czas najwyższy na braciszka dla niej, Andresa juniora.
- Żebym czasem ja nie wyjechał z tym na kogo już czas i z czym - spojrzał na mnie. - Po ostatnim spotkaniu u ciotki, dalej wałkowałeś z nią ten sam temat? - zapytał, upijając trochę piwa.
- A jak myślisz? W tym temacie jest gorsza niż moja mama czy Ariadna... - westchnąłem.
- Martwi się o swojego siostrzeńca by nie skończył na stare lata sam jak palec - zaśmiał się.
- Wtedy sobie kogoś znajdę!
- Psa czy kota? - wypalił, a ja zmierzyłem go wzrokiem.
- Zaraz stwierdzę, że mówisz jak sama Angelica!
- No stary, nie mogłem się powstrzymać! Poza tym Anna zawsze miałaby z kim iść na zakupy.
- A ta jej przyjaciółka? Jest teraz w Barcelonie, więc nie potrzebuje żadnej mojej przyjaciółki do towarzystwa - pokręciłem głową. - A jak tam z tą pracą dla niej?
- Dostała ją - pokiwał głową.
- No to dobrze - upiłem kolejny łyk.
Później poruszaliśmy wiele tematów, klub, piłka, pogoda. Jak zwykle. Jako grzeczni panowie, zmyliśmy się przed dwudziestą drugą. Wsiedliśmy w taksówki i każdy wrócił do domu. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się w swojej sypialni. Włączyłem telewizor. Leciała głupia komedia, którą widziałem już setki razy, ale i tak nie przełączyłem kanału. Oglądając, nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Okazało się, że przybyłem tam pierwszy. Zamówiłem dwa piwa. Jutro miałem mieć luźny trening, a Andres i tak z samego rana leciał do Las Rozas. Jedno piwo niczemu nie zaszkodzi. Kilka minut później zjawił się i Iniesta, zajmując drugie miejsce przy stoliku.
- Przepraszam za spóźnienie, ale był wypadek i cała krzyżówka przy Sagradzie jest zakorkowana - podał mi dłoń.
- Sam przyszedłem niedawno - machnąłem ręką. - Walizka już spakowana? - zapytałem z uśmiechem.
- Oczywiście, czeka tylko na podróż - zaśmiał się.
- To dobrze, a poza tym? Jak tam u was?
- U nas? Chyba znów zostanę ojcem... - powiedział. - Anna jutro zrobi test i się okaże - dodał.
- Andres, to świetnie - uśmiechnąłem się szeroko. - Możesz napisać jaki wynik, czy znów zostanę wujkiem.
- Okej, napiszę - zaśmiał się. - Myślę, że Valeria się ucieszy.
- Na pewno! Czas najwyższy na braciszka dla niej, Andresa juniora.
- Żebym czasem ja nie wyjechał z tym na kogo już czas i z czym - spojrzał na mnie. - Po ostatnim spotkaniu u ciotki, dalej wałkowałeś z nią ten sam temat? - zapytał, upijając trochę piwa.
- A jak myślisz? W tym temacie jest gorsza niż moja mama czy Ariadna... - westchnąłem.
- Martwi się o swojego siostrzeńca by nie skończył na stare lata sam jak palec - zaśmiał się.
- Wtedy sobie kogoś znajdę!
- Psa czy kota? - wypalił, a ja zmierzyłem go wzrokiem.
- Zaraz stwierdzę, że mówisz jak sama Angelica!
- No stary, nie mogłem się powstrzymać! Poza tym Anna zawsze miałaby z kim iść na zakupy.
- A ta jej przyjaciółka? Jest teraz w Barcelonie, więc nie potrzebuje żadnej mojej przyjaciółki do towarzystwa - pokręciłem głową. - A jak tam z tą pracą dla niej?
- Dostała ją - pokiwał głową.
- No to dobrze - upiłem kolejny łyk.
Później poruszaliśmy wiele tematów, klub, piłka, pogoda. Jak zwykle. Jako grzeczni panowie, zmyliśmy się przed dwudziestą drugą. Wsiedliśmy w taksówki i każdy wrócił do domu. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się w swojej sypialni. Włączyłem telewizor. Leciała głupia komedia, którą widziałem już setki razy, ale i tak nie przełączyłem kanału. Oglądając, nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Następnego dnia wstałem dosyć
wcześnie. Nie mogłem spać. Wypiłem poranną kawę i postanowiłem,
że przed treningiem pójdę jeszcze na siłownię. I tak nudziłbym
się w domu, a raz na jakiś czas nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie.
Spakowałem swoje rzeczy do torby i wsiadając do samochodu, dostałem
SMS od Andresa, że jest już na lotnisku, chłopaki pozdrawiają, a
wynik testu pozytywny. No czyli Andres po raz drugi zostanie ojcem.
Odpisałem mu, że gratuluję i odpaliłem silnik. Udałem się na
stadion. Tam na miejscu spotkałem Annę z Valerią. Szczerze to
zdziwiła mnie ich obecność tu.
- Cześć, dziewczyny -
uśmiechnąłem się do nich. Ucałowałem Annę w policzek, a małą
pogłaskałem po główce. - Anna, gratuluję!
- Dziękuję. Widzę, że
Andres już się wygadał?
- Oj od razu wygadał...
Cieszy się! Właściwie, to co tu robicie? - zapytałem.
- Moja przyjaciółka
właśnie podpisuje umowę - uśmiechnęła się. - I tak sobie tutaj
czekamy - spojrzała na swoją córeczkę, która siedziała na
czerwonej kanapie, stojącej przy ścianie.
- Andres coś wspominał.
Co to w ogóle za posada?
- Słyszałeś, że
asystent trenera od młodzików ma mieć operację? Ona właśnie ma
go zastąpić.
- Kobieta w sztabie
trenerskim? - spojrzałem na nią pytająco.
- No tak, typowa męska
reakcja - uderzyła mnie w ramię. - Zna się na rzeczy, kibicuje
Barcelonie od małego, więc to miejsce w sam raz dla niej.
- Więc jej pogratuluj i
życz powodzenia, a ja tymczasem uciekam na siłownię.
- Jasne, do zobaczenia -
uśmiechnęła się. Pomachałem Valerii i ruszyłem wzdłuż
korytarza, kierując się w stronę schodów na niższe piętra.
SHELLEY
Anna i jej córeczka pojechały
razem ze mną tego dnia na stadion. Andres rano na lotnisko zabrał
się z Pedro, a ówcześnie dowiedział się, że faktycznie po raz
drugi zostanie ojcem. Postanowili, że Val dowie się o tym na
spokojnie, gdy jej tata wróci już ze zgrupowania. Dziewczyny
zostały na jakimś korytarzu, a mnie zaproszono do biur. Tam miałam
podpisać umowę. Wiele razy oglądałam filmiki, gdzie jakiś
piłkarz lub pracownik tego klubu zawiera lub przedłuża umowę, ale
nigdy nie myślałam, że ja też któregoś dnia zasiądę w tym
pokoju. Był pan Sacristan, była dwójka dziennikarzy i kamerzysta i
fotograf oraz pracownicy biurowi. Ktoś musiał to udokumentować.
Najciekawsze było to, że jedną dziennikarkę znałam. Uśmiechnęłam
się do niej, a ona do mnie. Przecież tak przy wszystkich nie
wpadniemy sobie w ramiona. Wiedziałam, że wyjechała tu na studia
dziennikarskie, ale nie myślałam, że się tu spotkamy. To była
Evelin, była dziewczyna mojego młodszego brata.
Po podpisaniu dokumentów
zrobiono pamiątkowe zdjęcie pod dużym herbem i miałam półtora
godzinki wolnego, przed treningiem z chłopakami. Poczekałam przy
wyjściu z pomieszczenia i wtedy dopiero przywitałam się z
dziewczyną.
- Nie myślałam, że się
tutaj spotkamy - uśmiechnęłam się szeroko do niej.
- Ja tak samo. Nie wiesz
jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, ze to ty będziesz tu
pracować - znów mnie uścisnęła. - A ja tu praktycznie pojawiłam
się w ostatnim momencie, bo to koleżanka z roku miała to
załatwione, ale się rozchorowała.
- Więc chwała chorej
koleżance - wyszczerzyłam się i obie ruszyłyśmy w stronę
korytarzy. - Jak studia?
- W porządku. Pracuję
dorywczo w takim malutkim pisemku i nawet miałam swój mały artykuł
tam!
- Gratuluję - pokiwałam
głową. Wtedy wyszłyśmy na główny korytarz, gdzie czekała na
mnie Anna. Gdy moja towarzyszka zobaczyła kto obok niej stał, a po
chwili odszedł, oddalając się, zastygła w miejscu. Z daleka
wydawało mi się, że był to Xavi, więc to wszystko tłumaczy. Gdy
Lina zaczęła chodzić z moim bratem, polubiłyśmy się, bo obie
lubiłyśmy piłkę nożną. Okazało się też, że jest wielką
fanką Hernandeza.
- Załatwisz mi jego
autograf, prawda? - zapytała, łapiąc mnie za rękę.
- Jeżeli będę miała
okazję, to to zrobię - objęłam ją ramieniem. - Pamiętasz Annę?
- Dziewczynę z
miasteczka, która wyszła za wielkiego Inieste? Oczywiście! -
zaśmiała się i obie ruszyłyśmy w jej stronę.
***
To opowiadanie zaczęłam pisać bardzo długo przed tą tragedią jaka spotkała Iniestów, więc wątek z ciążą Anny został.
Co do okienek transferowych, stwierdziłam, że na linii Barca - Celta nastąpiła wymiana - Rafa z trenerem za Gomeza i Planasa. Wspominam o tym, ponieważ ta druga dwójka będzie się tutaj często pojawiać :)
Tak, to była straszna tragedia :c
OdpowiedzUsuńShelley podpisała umowę, więc wszystko teraz powinno być dobrze.
Xavi spinaj tyłek. Latka lecą :P
Pozdrawiam i czekam na nowy! :*
Eh życie niestety... Ale mam nadzieje, że nie długo Anna znów bd w ciązy i wszystko bd ok :)
OdpowiedzUsuńA co do opowiadania to coś czuje, że bd gorąco i ciekawie :D
Pierwszy raz w pracy, a Shell już tam podrywają no :)
OdpowiedzUsuńUmowa podpisana i wszystko będzie ok :)
tak, to była okropna wiadomość :c
Czekam na następny :)
Już ją podrywają! ;)
OdpowiedzUsuńXavi mój ty singlu kochany! :**
Czekam na więcej!
Jejciu, kocham to opowiadanie! Hahahaha, nie moge z Xaviego, ale jestem ciekawa co jeszcze wymyśli. Shell jest cudowna - uwielbiam tą bohaterkę! Czekam na rozwinięcie ;*
OdpowiedzUsuńNo no, zaczyna coś się dziać xD i super wątek między dwoma kumplami do końca życia xD, jak dowiedziałam się że stracili dziecko, to płakałam smutne to ... ok, pisz szybko kolejny, czekam !!
OdpowiedzUsuńpozdro ;)
~ Angi
Uuu ,Andreas ją ,,zatruł'' :D
OdpowiedzUsuńUmowa podpisana ,oficjalnie można pracować :D
Naprawdę szkoda mi Anny ,Andreas'a i w ogóle całej rodziny. To wielka tragedia ,ale życie na szczęście toczy się dalej i życzę im jeszcze mnóstwo dzieci :)
Rozdział świetny ,z niecierpliwością czekam na następny. Mam straszną ,,obsówę'' z czytaniem blogów ,bo jestem świeżo po dalekiej podróży ,przeprowadzkę itp. :D
Pozdrawiam :*
+ Zapraszam na nowy http://jedna-chwila-one-moment.blogspot.com/2014/07/03and-all-i-want-is-taste-that-your.html
bardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuń