SHELLEY
W końcu wszyscy się ulotnili,
a ja pociągnęłam za sobą Annę. Weszłyśmy do mojego pokoju,
gdzie na łóżku spała od godziny zmęczona Valeria. Ortiz usiadła
na fotelu, a ja na szerokim parapecie.
- Zwariowałaś? -
zapytałam, a ona się zaśmiała.
- No co? Przynajmniej
twoja ciotka nie prawiła ci kazań, że w twoim wieku jej córeczka
wychodziła za mąż.
- Racja, ale moi rodzice
też się na to złapali! Co im powiem? Sorry, ale nie mam żadnego
faceta?
- A Xavi? I tak będziesz
grać przed jego rodziną, więc i on może zagrać przed twoją.
Proste - stwierdziła.
- Hola, hola! Ja się na
nic jeszcze nie zgodziłam!
- Ale ja cię znam i wiem,
że poszłabyś na to prędzej czy później. Jesteś za bardzo
miłosierna. Nie opuścisz człowieka w potrzebie. A wracając do
Angelici Creus... Pytałaś dlaczego to jej ma się podobać wybranka
Xaviego! Kobieta jest wdową, miała już kilku mężów i jest
obrzydliwie bogata, ale to ciepła kobieta i przede wszystkim, nie
jest zepsuta i taka jak twoja ciotka. Nie ma swoich dzieci, więc
przelewa to wszystko na te swojej siostry, a że Xavi jako jedyny z
nich jeszcze się nie ożenił, to chce znaleźć mu kogoś
idealnego.
- Co jej się nie podobało
w jego poprzednich dziewczynach? Przecież o ile mi wiadomo, to tam z
jakimiś się publicznie pokazywał.
- A ja wiem co jej się
podobało? Musiałabyś sama się jej o to zapytać. Wiem tylko, że
po każdej wizycie z kimś nowym mówiła Xaviemu, że to nie kobieta
dla niego, a gdy ten się sprzeciwiał i nadal z nią był, to
później i tak im nie wychodziło. Tak mi Andres opowiadał.
- Czyli ja będę kolejną,
którą odeśle z kwitkiem. W takim razie wchodzę w to, bo nie mam
się o co martwić - wzruszyłam ramionami i wtedy drzwi do mojego
pokoju się otworzyły i do środka wpadł Dominic.
- To z chłopakiem to
podpucha, prawda? - zapytał od razu.
- Zamknij się! -
uciszyłam go, bo po pierwsze spała tu Valeria, a po drugie ktoś z
zewnątrz mógł to usłyszeć. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na
rogu łóżka.
- Podpucha? - zapytał
ponownie i najpierw spojrzał na Annę, a później na mnie.
- Podpucha, ale jak się
wygadasz... - pogroziłam mu palcem.
- Come on, siostra! My się
zawsze kryliśmy, to Mateo wszystko mówił matce - obruszył się
Dom.
- No więc co myślisz o
udawanym chłopaku lub dziewczynie? - zapytałam.
- Może być zabawnie, no
nie powiem. W razie czego będę się zachowywał jakbym myślał, że
to twój prawdziwy ukochany - zaśmiał się, a Anna wtedy ziewnęła.
- Młody, dziś śpię u
ciebie - zakomunikowałam. - Dziewczyny tu śpią.
- Przestań, zaraz
przeniosę Val do nas - wskazała przez okno na dom obok.
- Jest już późno, weź
coś ode mnie - uśmiechnęłam się. - Dom ma największe łóżko w
tym domu, a nie raz przyłaził żebym z nim spała, bo się boi -
pokazałam mu język.
- Kiedy to było?!
Ostatnio jak miałem... - zamyślił się.
- Trzynaście lat -
zachichotałam. - Tata wkurzał się, że w tym wieku do nich
przyłazisz.
- To zmieniłem taktykę i
angażowałem ciebie. Dobra, chodź - kiwną na mnie.
- Dobranoc - powiedziałam
do Anny i zabrałam swoją piżamę. Oboje z Dominiciem wyszliśmy z
pokoju. Po drodze przebrałam się w łazience i poszłam do brata. -
Mam nadzieję, że zmieniłeś pościel na czystą, nie chcę spać
po jakiejś twojej kochance - zaśmiałam się i wsunęłam pod
kołdrę na wolnej połowie łóżka.
- Spokojnie, mama wczoraj
zmieniała w całym domu - pokazał mi język. - Dobra, siostra!
Teraz poproszę więcej szczegółów w temacie o udawanym chłopaku.
- Wiedziałam, że nie
odpuścisz - pokręciłam głową. - Znajomy poprosił mnie żebym
była podstawioną dziewczyną dla jego rodziny, po prostu. Jeszcze
mu nie odpowiedziałam, a dziś Anna wyjechała, że ja też mam
chłopaka!
- To było naprawdę dobre
- zaśmiał się. - Więc teraz nie masz wyjścia i on też. Ty
zagrasz dla niego, a on dla ciebie. Kto to w ogóle jest? Jakiś
znajomy Anny i Andresa?
- Tak jakby -
przeciągnęłam.
- A jaśniej? Chcę
wiedzieć co to za gagatek, imię, nazwisko, adres, numer buta, grupa
krwi?
- Głupi jesteś! -
nakryłam się kołdrą po same uszy. - Idź spać!
- No ej! Zaraz mi tu z
jakimś Banderasem wyskoczysz!
- Z Banderasem to może
nie, ale z Xavim tak - mruknęłam, a on automatycznie odgarnął
kołdrę z mojej twarzy.
- Ale, że ten Xavi? Xavi
Hernandez? Xavi z Barcelony? Xavi, drugi kapitan drużyny - zakryłam
mu usta ręką, bo inaczej nadal by wymienił kim jest Xavi.
- Tak, ten Xavi! -
skarciłam go wzrokiem.
- To dobrze, że się na
razie nie wygadałaś przed Mateo i przed ojcem - zauważył.
- I ty też na razie
będziesz siedział cicho, dobranoc - warknęłam i odwróciłam się.
On zrobił to samo i zgasił lampkę. Dlaczego na razie będę się z
tym kryła przed ojcem i Mateo? Proste! Wielki Xavi Hernandez dla tej
dwójki to tak jakby bóg footballu. Niech na razie sobie pożyją w
niewiedzy, bo inaczej zaczną wariować.
Z samego rana Anna z Valerią
wyszły do siebie, a ja zjadłam śniadanie wspólnie z Dominiciem,
Mateo i Carol. Na szczęście ani starszy brat ani jego żona przy
jedzeniu nie zaczynali tematu mojego domniemanego faceta. Rodzice
zeszli akurat wtedy, gdy skończyłam jeść. Torbę miałam już
przy wejściu, bo chciałam się szybko zwinąć. Miałam zamiar
wrócić do Barcelony, zabrać z mieszkania rzeczy i zdążyć na
trening moich chłopaków.
- Shelley kochanie,
wczoraj nie było czasu, ale może opowiesz nam coś więcej o swoim
chłopaku. Na razie wiemy tylko tyle, że jest zapracowany -
uśmiechnęła się do mnie mama, nalewając sobie kawy z ekspresu.
- Mamuś, jeszcze o tym
porozmawiamy - ucałowałam ją w policzek. - Muszę już jechać -
dodałam i zabrałam się za wiązanie sznurówek w butach.
- No, ale wiesz, że ja
jestem zawsze ciekawa jeżeli chodzi o wasze nowe miłości - dodała,
patrząc na mnie i Dominica.
- Nie naciskaj, będzie
chciała to sama powie. Pewnie na razie nie chce zapeszać, bo to
początek - zabrał głos tato.
- Strzał w dziesiątkę -
teraz ucałowałam tatę w policzek. - Trzymajcie się - pomachałam
do rodzeństwa i zabrałam torbę. Wyszłam z domu, szybkim krokiem
kierując się do swojego samochodu. Zajęłam miejsce, torbę
rzuciłam na tył i mogłam jechać. To było prawdziwe szczęście,
że wyminęłam się od pytań o chłopaka! Włączyłam głośno
muzykę i zaczęłam tworzyć tercet razem z Wisinem i Yandelem.
XAVI
Kiedy my już biegaliśmy,
zauważyłem, że na boisku obok chłopaki z Barcy B dopiero się
zbierali. Dziś i my i oni grali mecz, więc nie można było się
obijać, a i trening mieliśmy oddzielny. Gdy byłem bliżej,
zwróciłam uwagę również na to, że była tam już Shell.
Rozmawiała z Sacristanem i dwójką młodzików. Uśmiechała się i
rozmawiając, odgarniała ciągle grzywkę do tyłu, a gdy już
wszyscy się pojawili, związała włosy w kucyk. Że ja zauważałam
takie szczegóły, zamiast skupiać się na treningu? Jak nie ja!
Gdy my kończyliśmy trening,
tamtych jeszcze trwał, a szkoda, bo chciałem złapać Shell zanim
pojedziemy do hotelu. Bądź co bądź miała mi po powrocie
odpowiedzieć na moją prośbę. Co prawda byłem przygotowany na to,
że powie mi bym szukał innej chętnej, ale spytać nie zaszkodzi.
Martino przytrzymał nas
wszystkich jeszcze w szatni i dopiero gdy wyszedł, mogliśmy się
zacząć przebierać.
Pierwsi w stronę drzwi rzucili
się gotowi Pique z Fabregasem, śmiejąc się z czegoś pod nosem.
Wyszli, zrobili krok i wtedy usłyszałem jak jeden zagwizdał.
- Ej, el capitano - kiwnął
na mnie Cesc. - Pośpiesz się, bo ktoś tu na ciebie czeka - dodał,
a ja szybko narzuciłem na siebie T-shirt, zamknąłem szafkę i
zabrałem torbę. Wyszedłem z szatni i zobaczyłem Shell, opartą o
ścianę za drzwiami ze swoją torbą.
- Hej - uśmiechnęła się
lekko. - Masz chwilkę? - zapytała.
- Jasne. I tak mamy jechać
do hotelu, a zanim wszyscy się wygramolą - powiedziałem i oboje
wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę kolejnych korytarzy. - Jak było
rodziców? - zapytałem.
- W porządku - skinęła
głową. - I możesz dziękować Annie, bo przez nią lub dzięki
niej mogę zostać twoją podstawioną dziewczyną - powiedziała na
jednym wdechu.
- Przez Annę? -
zmarszczyłem brew.
- Powiedziała całej
mojej rodzinie, że się z kimś spotykam, więc ty się sam w to
wkopałeś, a mnie wkopała przyjaciółka - spojrzała na mnie.
- Czyli w tej sytuacji
rozumiem, że pomagamy sobie nawzajem?
- Na to wygląda, ale
jeżeli zmieniłeś zdanie czy coś, to pewnie pogadam z Planasem -
odparła automatycznie.
- Nie, nie. W porządku.
Nadal chcę żebyś mi pomogła, a jeżeli i ty zostałaś
praktycznie wkopana w to samo, to czemu nie? Coś za coś, prawda? -
uśmiechnąłem się.
- Też racja -
przytaknęła. - Więc jeżeli coś to daj mi znać, okej? Ustalimy
coś i tak dalej.
- W takim razie, do
zobaczenia - odparłem. Byliśmy już na parkingu, gdzie stał bus, a
przy drzwiach do niego stali Cesc i Gerard.
- Powodzenia na meczu -
powiedziała dziewczyna i ruszyła do swojego samochodu, a ja w
stronę kolegów. Wszedłem za nimi do busa, by zająć dobre
miejscówki.
- Czekajcie, jak to było?
- zaczął od razu Fabregas, drapiąc się po głowie. Do busa
właśnie wchodził Leo, Jose i Jordi. - Ostatnio dzieci oglądały
Króla Lwa - ciągnął dalej, a wszyscy obecni spojrzeli wtedy na
niego. - Mam! Xavi, to coś dla ciebie - wyszczerzył się. Andres
razem z Pedro właśnie wchodzili do pojazdu, a ja nadal patrzyłem
pytająco na pomocnika. - To leciało tak... Miłość roośnie wokół
nas - zaczął śpiewać, a Pique zachodził się ze śmiechu.
Uderzyłem się w czoło i oparłem o tył siedzenia.
- O co chodzi? - zaśmiał
się Iniesta, siadając obok mnie. - Rozmawiałeś z Shell? Widziałem
jak szliście przodem.
- No i właśnie dlatego
Cesc bawi się w śpiewaka piosenek z disnejowskich bajek -
wywróciłem oczami. - Jeżeli o to chodzi, to tak zgodziła się.
- Okej. Pogadamy później
- zaśmiał się, bo kolejni zapełniali autobus.
Wiedziałam! Ale czemu udawaną? Wiem, ze musza od czegoś zacząć, ale... dobra, nie ma żadnego ale :3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta! Pozdrawiam :*
Super blog i rozdział . Naprawdę podziwiam kreatywność szacunek w Twoja stronę :D
OdpowiedzUsuńO matko jakie ty cuda piszesz kobieto... Umm...nie wiem co powiedzieć po prostu brak mi słów w pozytywnym słowa znaczeniu ;D nie mogę doczekać wie nn pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTak, teraz udawaną to musimy poczekać na rozwinięcie tej historii! :** Czekam na akcję! ;)
OdpowiedzUsuńShell i Xavi są tacy uroczy! :**
Podziękowania dla Anny i chłopaków! ;*
Czekam na nowość!
teraz dopiero się zacznie mhmm
OdpowiedzUsuńuh już nie mogę się doczekać tego, jak im będzie wychodziło te udawanie :)
OdpowiedzUsuńczyli wszyscy udają wielką love ^^zobaczymy co z tego wyniknie możę jakaś afera?
OdpowiedzUsuń