sobota, 13 grudnia 2014

número catorce

SHELLEY
  Wstałam, rozciągnęłam się i ruszyłam od razu w stronę kuchni. Nawet nie patrzyłam w lustro, bo wiedziałam, że tak jak codziennie rano - wyglądam koszmarnie. Poza tym, czułam się jakbym spała z tydzień, bez przerwy. Zawsze się tak czuję gdy za długo śpię, jak na mnie.
  Zrobiłam sobie kanapkę i kawę, po czym usiadłam na kanapie. Włączyłam laptopa i zaczęłam przeglądać różne stronki. Raz na ruski miesiąc zerkałam na jeden portal plotkarski, co zrobiłam również i dzisiaj. Najpierw przeczytałam jakiś wpis o przygotowywaniach Shakiry do nowej płyty, później coś o Megan Fox, a następnie natrafiłam na jakiś post o wybrankach hiszpańskich piłkarzy, bo niedługo szykuje im się jakiś towarzyski mecz. Na pierwszej stronie oczywiście wylała się fala zdjęć Ikera z Sarą Carbonero, na drugiej Raul Albiol z żoną, na trzeciej Pique z Shakirą, czwarta należała do Javiego Martineza i jego blondwłosej przyjaciółki, a piąta do Juanfrana i jego żony. Na szóstej zobaczyłam piękne zdjęcia moich przyjaciół, a na siódmej David Villa z Patricią Gonzalez. Wzięłam kubek do ręki i kliknęłam na kolejną stronę, która, według prawidłowej numeracji, miała należeć do Hernandeza. Upiłam łyk i zaczęłam oglądać zdjęcia. Zobaczyłam dwa zdjęcia z jego najświeższymi byłymi, uniosłam kubek, by upić kolejny i... O mało co się nie zakrztusiłam, ponieważ byłam ŚLICZNĄ NIEZNAJOMĄ, KTÓRA KIBICOWAŁA XAVIEMU NA MECZU Z ESPANYOLEM! Było jedno zdjęcie jak siedzę obok Anny i Valerii na trybunach, a niżej jak wyjeżdżaliśmy z parkingu. Jedynie pokręciłam głową i nacisnęłam na 'dalej' by zapewne zobaczyć zdjęcia Torresa, kiedy tak automatycznie spojrzałam na zegarek w prawym, dolnym rogu ekranu. Było za dwie dziesiąta. Zaraz... Dziesiąta?!
   - Cholera! - krzyknęłam i zerwałam się jak poparzona. Mój budzik nie zadzwonił, a ja zapomniałam, że jedziemy dziś do moich rodziców. Nie żebyśmy byli umówieni tak, że Xavi miał przyjechać po mnie o dziesiątej, wcale... Błagam! Ten raz Hernandez mógłby się spóźnić!
 Odłożyłam kubek i pobiegłam do łazienki. Chwyciłam za szczoteczkę do zębów i pastę. Wycisnęłam trochę na szczoteczkę i w pośpiechu zaczęłam czyścić zęby. Gdy już płukałam usta, usłyszałam dzwonek. Wróciłam do korytarza i podniosłam słuchawkę od domofonu.
   - Tak?
   - To ja - usłyszałam głos Xaviego.
   - Wejdź na górę, wchodź bez pukania - rzuciłam automatycznie i ruszyłam biegiem znów do łazienki. Umyłam twarz i zaczęłam rozczesywać włosy. Wtedy usłyszałam jak drzwi od mieszkania się otwierają i ktoś wchodzi.
   - Cześć, jestem! - zawołał.
   - Hej - krzyknęłam i nadal traktując swoje włosy szczotką, wyszłam do korytarza. - Zaspałam, a właściwie to mój budzik nie zadzwonił - mruknęłam. - Zaczekasz? - spojrzałam na niego. Miał na sobie ciemne jeansy i białą koszulę z długimi, podwiniętymi rękawami. Prezentował się całkiem nieźle, tak jakby faktycznie jechał na pierwsze spotkanie z przyszłymi teściami. Wtedy to on zaczął bacznie mnie obserwować, bowiem stałam przed nim w mojej kusej piżamie składającej się z krótkich spodenek i topu na szelkach. - Nie mów nikomu i zapomnij o tym, że mnie widziałeś w takim stanie, jasne? - wymierzyłam w niego szczotką i ruszyłam do swojej sypialni. - W salonie jest włączony laptop, zobacz co tam znalazłam! - krzyknęłam, otwierając drzwiczki szafy.
   - Chodzi ci o zdjęcia Fernando? - zawołał po chwili, śmiejąc się.
   - Wróć stronę!
   - Okej! - usłyszałam i zajęłam się szukaniem jakiegoś stroju. Wzięłam czarne rurki, baleriny na koturnie w tym samym kolorze, biały top i marynarka. Zrobiłam szybki i lekki makijaż, ułożyłam włosy, wrzuciłam do torebki klucze od mieszkania, portfel, telefon i paczkę chusteczek higienicznych. Byłam gotowa. Wszystko było robione w tempie ekspresowym, więc Xavi nie musiał długo czekać. Zastałam go tam gdzie go wysłałam - na kanapie przed włączonym laptopem.
   - I jak? - zapytałam, siadając obok niego na oparciu.
   - Nie zaskoczyło mnie to, bo rano już miałem telefon w związku z tym - zaśmiał się. - Pomimo, że może nie wyglądać, ale moja ciotka jest pierwsza z takimi nowinkami. Szczególnie jeżeli chodzi o mnie - dodał roześmiany. - Mówiła mi już o tym.
   - Gdyby to wszystko nie było fikcją, pewnie byłabym zła za to, że ktoś się wcina w czyjeś życie i ma z tego radochę - powiedziałam. - Możemy już iść?
   - Tak, pewnie - pokiwał głową i zamknął klapę laptopa.

   Wskazałam Xaviemu gdzie ma zajechać i tak oto byliśmy już na podjeździe mojego rodzinnego domu. Zauważyłam, że przed domem Dominic chodzi w kółko, rozmawiając z kimś przez telefon.
   - To mój młodszy brat - powiedziałam, wskazując na niego. - Chodźmy - kiwnęłam i otworzyłam sobie drzwi. Wysiedliśmy oboje z samochodu, ja ruszyłam pierwsza, a piłkarz zaraz za mną.
   - Ja kończę, bo moja siostrzyczka przyjechała - zaśmiał się do słuchawki, patrząc w naszą stronę. Rozłączył się i schował telefon do kieszeni. - Żebym nie powiedział, że wyrodna - wyszczerzył się, a ja zmierzyłam go wzrokiem.
   - Ty sobie uważaj - pokiwałam mu palcem przed nosem, a on pokazał mi język. - Dominic, Xavi. Xavi, Dominic - przedstawiłam ich sobie. Uścisnęli sobie dłonie.
   - Miło poznać. Jesteś pewien, że chcesz tam wejść? - wskazał na dom za nim, a ja znów spiorunowałam go wzrokiem. - No dobra, chcę jeszcze trochę pożyć - wywrócił oczami.
   - Najlepiej zrobisz jak nie będziesz zwracał na niego uwagi - zwróciłam się do Hernandeza i pierwsza ruszyłam do wejścia. Musi dobrze wypaść i rodzice muszą złapać haczyk.
XAVI
   Spotkanie w domu Shelley wypadło w miarę dobrze. Tak jak uprzedzała mnie dziewczyna, jej starszy brat i ojciec byli wielkimi fanatykami piłki i klubu, w którym gram. Na początku byli w lekkim szoku, że to właśnie ja przyjechałem z Shell, ale się w końcu do tego przyzwyczaili. Wiem, że w pewnym momencie pan Calderon zabrał na bok córkę i coś jej mówił, ale do tej pory Shell nie powiedziała mi co jej wtedy mówił.
 Minęło od tego czasu już chwilę. Byliśmy od tego momentu jeszcze dwa razy u mojej ciotki i raz u jej rodziców. Miała nawet okazję poznać moich! Wszystko toczyło się tak jak miało. Całkiem dobrze udawaliśmy parę, z czego Andres, Anna, Evelin i Planas mieli ubaw. Poza tym, zaprzyjaźniliśmy się i to bardzo, a te wszystkie uściski czy drobne buziaki w momentach, które tego wymagały, po prostu... No po prostu być musiały. Jesteśmy dorośli i nie powinno to nic zmieniać. Mamy umowę i koniec kropka.
 Jak to już oficjalnie rozgłosiły media - Shelley dołączyła do grona barcelońskich WAG. Paparazzi się uspokoiło i już nie byliśmy taką wielką sensacją, więc Anna uparła się, że zamiast siedzieć u nich, wyjdziemy we czwórkę na spacer. W Barcelonie była mama Andresa, więc ona została z Valerią. Był ładny wieczór, a my chodziliśmy bez celu po mieście.
 Dziewczyny szły krok przed nami i plotkowały o tym, że Lina kręci z Carlesem, później o braciach Shell i siostrach Anny. Ja z Andresem szliśmy za nimi i słuchaliśmy to o czym mówiły, śmiejąc się z obgadywanych lub wtrącając swoje trzy grosze. W pewnym momencie, po tym jak minęliśmy kilku chłopców z piłką, biegnących w stronę osiedlowego boiska, zmieniliśmy temat na piłkę nożną. Najpierw przekazałyśmy dziewczyną kilka zabawnych historyjek, które usłyszeliśmy ostatnio w szatni od kolegów, a później o kontuzjach, ponieważ Andres napomknął coś o jednej zawodniczce z żeńskiej sekcji piłki nożnej w FC Barceonie, która w ostatnim meczu skręciła sobie kostkę.
   - Coś słyszałem, ale to miesiąc, góra dwa i wróci na boisko - powiedziałem. - Kobiety nie grają tak ostro jak jak faceci.
   - Czyli według ciebie, w damskim świecie piłki nie istnieją poważne kontuzje? - wtrąciła Calderon.
   - Nawet jeżeli, to i tak kobiety zazwyczaj kończą karierę, bo zakładają rodziny - ja zrównałem krok z Shelley, a Andres ze swoją żoną. - Takim przykładem jest żona Villi - dodałem. - Z resztą przecież i tak bardziej rozpowszechniona jest męska gra. I o poważnych kontuzjach kobiet mało co się słyszy i to tak nie wstrząsa wszystkimi - powiedziałem to co ślina mi na język przynosiła, a kiedy skończyłem, Shell stanęła z założonymi rękami, ze wzrokiem wbitym w chodnik, jakby myślała. Ja też się zatrzymałem, nasi przyjaciele również.
   - I uważasz, że grające kobiety to nic poważnego? Zabawa? - spojrzała na mnie. - Że wy jesteście najważniejsi, a damski futbol to nic takiego? - rzuciła do mnie zła. - Dla twojej wiadomości, my też cierpimy fizycznie przez ten sport i czasem z wielkim bólem musimy to zakończyć - dodała, odwróciła się i ruszyła w przeciwnym kierunku. Ja tam stałem jak wmurowany. Dopiero po chwili spojrzałem po Iniestach.
   - Jest źle - powiedziała Anna, jakby sama do siebie. - Pójdę za nią - zwróciła się do męża, a ten kiwnął głową. Anna ruszyła za Shelley, a Andres spojrzał na mnie.
   - Możesz mi wytłumaczyć co to było? - zapytałem. Nadal nie rozumiałem o co chodziło i dlaczego dziewczyna tak się uniosła, gdy zeszliśmy na ten temat.
   - Chodź, wracamy do mnie - przyjaciel poklepał mnie po ramieniu i pierwszy ruszył w kierunku swojego domu.
   - Ale Andres... - pobiegłem za nim.
   - Wszystko ci wytłumaczę w domu, okej? - wywrócił oczami. Nie mogłem nic innego jak mu tylko przytaknąć i spokojnie z nim iść. Przez całą drogę myślałem o tym wybuchu Shell... W końcu dotarliśmy do domu pomocnika. W korytarzu od razu dopadła go córka, ale ten wysłał ją z powrotem do salonu, do babci, bo musi mi coś ważnego pokazać. Dziewczynka wytargowała z ojcem, że za to do snu przeczyta jej dwie bajeczki, a nie jedną, tak jak zwykle. Iniesta od razu się zgodził i ruszyliśmy na górę do ich sypialni. Kazał mi sobie usiąść i sam zaczął szperać w kolorowych pudełkach, które leżały w kącie w ich garderobie. Wrócił po kilku minutach razem z jakąś płytką CD, zabrał z parapetu laptop i usiadł obok mnie. Zaczekaliśmy aż urządzenie się włączy, po czym piłkarz włożył płytkę do czytnika. - Shelley tak wybuchnęła, bo ma pewną tajemnicę. Wie o tym kto chce wiedzieć, ty też pewnie o tej sprawie coś słyszałeś, ale nie wiesz, że to właśnie była ona - mówił.
   - Mógłbyś jaśniej? - poprosiłem go. Nadal nie wiedziałem o co chodzi, do czego dąży. Westchnął i kliknął dwa razy na ikonkę z płytką. Było na niej kilka plików, jakieś zdjęcia i filmiki. Andres włączył jeden z nich. Był to urywek z jakiegoś meczu damskich drużyn. - Anna to nagrywała. Na tym meczu był łowca talentów i chciał zwerbować Shelley i sprzedać do jakiegoś klubu, by się rozwijała. Akurat wtedy kończyła szkołę - mówił. - Patrz teraz na to - wskazał palcem na jedną zawodniczkę w oddali, która właśnie dostała piłkę i biegła pod pole karne przeciwniczek. Pięknie ominęła dwie zawodniczki, wykiwała obrońcę i strzeliła pięknego gola, po którym właśnie skończył się mecz. Kilka minut później, po całej fali radości zawodniczek, Shell ruszyła w stronę skromnych trybun, gdzie siedziała Anna, która kamerowała i jak później się okazało, jej rodzice i bracia. - Anna, nie kameruj! Wyglądam jak burak! - zaśmiała się Shelley, mówiąc wprost do kamery. Pomyślałem o tym, że już wtedy była bardzo ładna! Miała długie włosy, zawiązane w kucyk, a na sobie miała zielono-czarny strój. - Nieprawda! Wyglądasz wspaniale! Nasza bohaterka! - odpowiedział jej głos Anny zza kamery. Wtedy ktoś zaczął wołać Shell, która ich przeprosiła i odeszła, a filmik się skończył.
   - Zgodziła się? - spojrzałem na piłkarza.
   - Moja żona opowiadała, że na początku się martwiła, że może jednak się do tego nie nadaje i tak dalej. Miała mieszane uczucia, ale po namowach wszystkich, zgodziła się. Trenowała rok z dziewczynami w Levante.
   - I co później? - zapytałem, a Andres wtedy włączył drugi filmik. Znów chyba nagrywany przez Ortiz. Siedzieli w jakimś pokoju dookoła komputera. Siedziała Shelley z kolanami podciągniętymi pod brodę, obaj jej bracia, rozpoznałem siostrę Anny no i chyba była tam też ona sama, bo kamerowała. Na ekranie mieli transmisje z jakiejś konferencji. Był tam ówczesny trener żeńskiej reprezentacji narodowej. Zaczął wyczytywać listę na jakieś mistrzostwa. Na końcu, w grupie napastniczek znalazła się właśnie Shelley, a na nagraniu, po wyczytaniu jej nazwiska, wszyscy w tym pokoju zaczęli krzyczeć i przytulać Shell.
   - Zagrała dopiero w trzecim meczu w grupie, który był decydujący o dalszej przygodzie reprezentacji. Dla niej był niestety ostatni.
   - Co się stało? - zmarszczyłem brew. Włączył kolejny filmik i przyciszył głos. Były to urywki z jakiegoś meczu.
   - Reprezentacja miała już za sobą dwa mecze w grupie, wygrany i przegrany. Ten miał być o wszystko. Przegrywały jednym golem z Niemkami. Shelley weszła w siedemdziesiątej minucie i po dziesięciu minutach gry strzeliła dwa gole - zaśmiał się i kawałek przesunął nagranie. Jej gol padł w siedemdziesiątej piątej, z główki i w osiemdziesiątej, z rożnego. Andres przesunął jeszcze kawałek, do dziewięćdziesiątej. Wtedy arbiter dodał trzy minuty do gry. Shell była w polu karnym, kiedy jedna z dziewczyn wjechała jej prosto w nogę. Zawyła z bólu i padła na murawę, krzywiąc się i mocno zaciskając zęby. Widząc to, sam poczułem ten ból. I tak zareagowałby każdy piłkarz, widzący to. Trzymała się za dolną cześć nogi. Od razu przylecieli lekarze z torbami, a ona tylko zawołała by jej to przymrozili. Chcieli żeby zeszła, ale ta się uparła. Sędzia zarządził rzut karny do którego właśnie podeszła Shelley. Wpakowała piłkę do siatki, po czym usiadła w tym samym miejscu na trawie, zdjęła buta, skarpetę i schowała twarz w dłoniach. Okrzyki radości hiszpańskich kibiców nagle ucichły, wszyscy obecni wstrzymali oddech, a Andres zamknął klapkę laptopa! - Złamana noga, ponaciągane i pozrywane mięśnie i ścięgna. Lekarz mówił, że to był najtrudniejszy przypadek w jego historii. Tamta dziewczyna, która jej to zrobiła dostała zakaz grania już na tych mistrzostwach i kolejne cztery miesiące w klubie. Długie leczenie, rehabilitacje, zabiegi. Musiała zrezygnować.
   - Cholera - mruknąłem, przesuwając dłonią po twarzy. Teraz już wiem dlaczego tak zareagowała.

13 komentarzy:

  1. Aż mi łezki poleciały,Kocham to opowiadanie. Ciągle dodajesz nowe akcję. Ciągle coś się dzieje. Zazdroszczę talentu. Też bym chciała tak pisać... Życzę weny bo już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. WENY <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow co za rozdział <3 tak trzymaj kochana @mortajuliana

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHAM! KOCHAM ! I JESZCZE RAZ KOCHAM ! ♥ Jak dla mnie jeden z najlepszych blogów jakie czytałam ! Kiedy kolejny rodzial ?! ♥♡---ANGELA

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się dzieje ^^ Uwielbiam, gdy życie bohaterów tak się komplikuje xd Rozdział, jak i poprzednie, bardzo ciekawy.
    Czekam na next ;*
    Pozdrawiam
    Seo <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No naprawdę musiałaś w takim momencie przerwać? :D Nie mogę się doczekać kolejnej części! Rozdział jak zawsze suuppperr! :) x / Emily

    OdpowiedzUsuń
  6. Xavi ty BAD BOY!
    Oni nie mogą się kłócić! Nie zgadzam się!
    Niech się godzą i koniec!
    Czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. DLACZEGO.
    TY.
    MI.
    TO.
    ZROBIŁAŚ.
    I.
    URWALAS.
    W.
    TAKIM.
    KURWA.
    MAĆ.
    MOMENCIE.

    Hashahahs rozdział cudny, mówiłam już, że cię uwielbiam? <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Do samego rozdziału to fajny, ładnie i płynnie napisany ;)xx
    Cieszę się, że nadal piszesz ten blog, kłamałabym, jakbym nie powiedziała, że to jeden z moich ulubionych blogów.
    Pisz dalej, wene miej i żyj spokojnie ;))
    Kisses xxx

    OdpowiedzUsuń
  9. aaaa genialny :D !!
    cudoo <3
    szybciutko następny xd♥♥♥
    xoxo
    @luv_my_hig

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow, zajebisty rozdział !! Coś krótka ta wizyta u tych rodziców xD Myślę że Xavi jakoś ładnie przeprosi Shell i będzie wszystko dobrze xD Pisz szybko kolejny, czekam !!
    pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana :D

    OdpowiedzUsuń
  12. ♥♥♥♥♥kocham♥♥♥♥♥
    ♥♥♥♥♥kocham♥♥♥♥♥
    ♥♥♥♥♥kocham♥♥♥♥♥
    ♥♥♥♥♥kocham♥♥♥♥♥
    ♥♥♥♥♥kocham♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy