SHELLEY
Zrobiłam sobie kanapkę i kawę, po czym usiadłam na kanapie. Włączyłam laptopa i zaczęłam przeglądać różne stronki. Raz na ruski miesiąc zerkałam na jeden portal plotkarski, co zrobiłam również i dzisiaj. Najpierw przeczytałam jakiś wpis o przygotowywaniach Shakiry do nowej płyty, później coś o Megan Fox, a następnie natrafiłam na jakiś post o wybrankach hiszpańskich piłkarzy, bo niedługo szykuje im się jakiś towarzyski mecz. Na pierwszej stronie oczywiście wylała się fala zdjęć Ikera z Sarą Carbonero, na drugiej Raul Albiol z żoną, na trzeciej Pique z Shakirą, czwarta należała do Javiego Martineza i jego blondwłosej przyjaciółki, a piąta do Juanfrana i jego żony. Na szóstej zobaczyłam piękne zdjęcia moich przyjaciół, a na siódmej David Villa z Patricią Gonzalez. Wzięłam kubek do ręki i kliknęłam na kolejną stronę, która, według prawidłowej numeracji, miała należeć do Hernandeza. Upiłam łyk i zaczęłam oglądać zdjęcia. Zobaczyłam dwa zdjęcia z jego najświeższymi byłymi, uniosłam kubek, by upić kolejny i... O mało co się nie zakrztusiłam, ponieważ byłam ŚLICZNĄ NIEZNAJOMĄ, KTÓRA KIBICOWAŁA XAVIEMU NA MECZU Z ESPANYOLEM! Było jedno zdjęcie jak siedzę obok Anny i Valerii na trybunach, a niżej jak wyjeżdżaliśmy z parkingu. Jedynie pokręciłam głową i nacisnęłam na 'dalej' by zapewne zobaczyć zdjęcia Torresa, kiedy tak automatycznie spojrzałam na zegarek w prawym, dolnym rogu ekranu. Było za dwie dziesiąta. Zaraz... Dziesiąta?!
- Cholera! - krzyknęłam i zerwałam się jak poparzona. Mój budzik nie zadzwonił, a ja zapomniałam, że jedziemy dziś do moich rodziców. Nie żebyśmy byli umówieni tak, że Xavi miał przyjechać po mnie o dziesiątej, wcale... Błagam! Ten raz Hernandez mógłby się spóźnić!
Odłożyłam kubek i pobiegłam do łazienki. Chwyciłam za szczoteczkę do zębów i pastę. Wycisnęłam trochę na szczoteczkę i w pośpiechu zaczęłam czyścić zęby. Gdy już płukałam usta, usłyszałam dzwonek. Wróciłam do korytarza i podniosłam słuchawkę od domofonu.
- Tak?
- To ja - usłyszałam głos Xaviego.
- Wejdź na górę, wchodź bez pukania - rzuciłam automatycznie i ruszyłam biegiem znów do łazienki. Umyłam twarz i zaczęłam rozczesywać włosy. Wtedy usłyszałam jak drzwi od mieszkania się otwierają i ktoś wchodzi.
- Cześć, jestem! - zawołał.
- Hej - krzyknęłam i nadal traktując swoje włosy szczotką, wyszłam do korytarza. - Zaspałam, a właściwie to mój budzik nie zadzwonił - mruknęłam. - Zaczekasz? - spojrzałam na niego. Miał na sobie ciemne jeansy i białą koszulę z długimi, podwiniętymi rękawami. Prezentował się całkiem nieźle, tak jakby faktycznie jechał na pierwsze spotkanie z przyszłymi teściami. Wtedy to on zaczął bacznie mnie obserwować, bowiem stałam przed nim w mojej kusej piżamie składającej się z krótkich spodenek i topu na szelkach. - Nie mów nikomu i zapomnij o tym, że mnie widziałeś w takim stanie, jasne? - wymierzyłam w niego szczotką i ruszyłam do swojej sypialni. - W salonie jest włączony laptop, zobacz co tam znalazłam! - krzyknęłam, otwierając drzwiczki szafy.
- Chodzi ci o zdjęcia Fernando? - zawołał po chwili, śmiejąc się.
- Wróć stronę!
- Okej! - usłyszałam i zajęłam się szukaniem jakiegoś stroju. Wzięłam czarne rurki, baleriny na koturnie w tym samym kolorze, biały top i marynarka. Zrobiłam szybki i lekki makijaż, ułożyłam włosy, wrzuciłam do torebki klucze od mieszkania, portfel, telefon i paczkę chusteczek higienicznych. Byłam gotowa. Wszystko było robione w tempie ekspresowym, więc Xavi nie musiał długo czekać. Zastałam go tam gdzie go wysłałam - na kanapie przed włączonym laptopem.
- I jak? - zapytałam, siadając obok niego na oparciu.
- Nie zaskoczyło mnie to, bo rano już miałem telefon w związku z tym - zaśmiał się. - Pomimo, że może nie wyglądać, ale moja ciotka jest pierwsza z takimi nowinkami. Szczególnie jeżeli chodzi o mnie - dodał roześmiany. - Mówiła mi już o tym.
- Gdyby to wszystko nie było fikcją, pewnie byłabym zła za to, że ktoś się wcina w czyjeś życie i ma z tego radochę - powiedziałam. - Możemy już iść?
- Tak, pewnie - pokiwał głową i zamknął klapę laptopa.
Wskazałam Xaviemu gdzie ma zajechać i tak oto byliśmy już na podjeździe mojego rodzinnego domu. Zauważyłam, że przed domem Dominic chodzi w kółko, rozmawiając z kimś przez telefon.
- To mój młodszy brat - powiedziałam, wskazując na niego. - Chodźmy - kiwnęłam i otworzyłam sobie drzwi. Wysiedliśmy oboje z samochodu, ja ruszyłam pierwsza, a piłkarz zaraz za mną.
- Ja kończę, bo moja siostrzyczka przyjechała - zaśmiał się do słuchawki, patrząc w naszą stronę. Rozłączył się i schował telefon do kieszeni. - Żebym nie powiedział, że wyrodna - wyszczerzył się, a ja zmierzyłam go wzrokiem.
- Ty sobie uważaj - pokiwałam mu palcem przed nosem, a on pokazał mi język. - Dominic, Xavi. Xavi, Dominic - przedstawiłam ich sobie. Uścisnęli sobie dłonie.
- Miło poznać. Jesteś pewien, że chcesz tam wejść? - wskazał na dom za nim, a ja znów spiorunowałam go wzrokiem. - No dobra, chcę jeszcze trochę pożyć - wywrócił oczami.
- Najlepiej zrobisz jak nie będziesz zwracał na niego uwagi - zwróciłam się do Hernandeza i pierwsza ruszyłam do wejścia. Musi dobrze wypaść i rodzice muszą złapać haczyk.
XAVISpotkanie w domu Shelley wypadło w miarę dobrze. Tak jak uprzedzała mnie dziewczyna, jej starszy brat i ojciec byli wielkimi fanatykami piłki i klubu, w którym gram. Na początku byli w lekkim szoku, że to właśnie ja przyjechałem z Shell, ale się w końcu do tego przyzwyczaili. Wiem, że w pewnym momencie pan Calderon zabrał na bok córkę i coś jej mówił, ale do tej pory Shell nie powiedziała mi co jej wtedy mówił.
Minęło od tego czasu już chwilę. Byliśmy od tego momentu jeszcze dwa razy u mojej ciotki i raz u jej rodziców. Miała nawet okazję poznać moich! Wszystko toczyło się tak jak miało. Całkiem dobrze udawaliśmy parę, z czego Andres, Anna, Evelin i Planas mieli ubaw. Poza tym, zaprzyjaźniliśmy się i to bardzo, a te wszystkie uściski czy drobne buziaki w momentach, które tego wymagały, po prostu... No po prostu być musiały. Jesteśmy dorośli i nie powinno to nic zmieniać. Mamy umowę i koniec kropka.
Jak to już oficjalnie rozgłosiły media - Shelley dołączyła do grona barcelońskich WAG. Paparazzi się uspokoiło i już nie byliśmy taką wielką sensacją, więc Anna uparła się, że zamiast siedzieć u nich, wyjdziemy we czwórkę na spacer. W Barcelonie była mama Andresa, więc ona została z Valerią. Był ładny wieczór, a my chodziliśmy bez celu po mieście.
Dziewczyny szły krok przed nami i plotkowały o tym, że Lina kręci z Carlesem, później o braciach Shell i siostrach Anny. Ja z Andresem szliśmy za nimi i słuchaliśmy to o czym mówiły, śmiejąc się z obgadywanych lub wtrącając swoje trzy grosze. W pewnym momencie, po tym jak minęliśmy kilku chłopców z piłką, biegnących w stronę osiedlowego boiska, zmieniliśmy temat na piłkę nożną. Najpierw przekazałyśmy dziewczyną kilka zabawnych historyjek, które usłyszeliśmy ostatnio w szatni od kolegów, a później o kontuzjach, ponieważ Andres napomknął coś o jednej zawodniczce z żeńskiej sekcji piłki nożnej w FC Barceonie, która w ostatnim meczu skręciła sobie kostkę.
- Coś słyszałem, ale to miesiąc, góra dwa i wróci na boisko - powiedziałem. - Kobiety nie grają tak ostro jak jak faceci.
- Czyli według ciebie, w damskim świecie piłki nie istnieją poważne kontuzje? - wtrąciła Calderon.
- Nawet jeżeli, to i tak kobiety zazwyczaj kończą karierę, bo zakładają rodziny - ja zrównałem krok z Shelley, a Andres ze swoją żoną. - Takim przykładem jest żona Villi - dodałem. - Z resztą przecież i tak bardziej rozpowszechniona jest męska gra. I o poważnych kontuzjach kobiet mało co się słyszy i to tak nie wstrząsa wszystkimi - powiedziałem to co ślina mi na język przynosiła, a kiedy skończyłem, Shell stanęła z założonymi rękami, ze wzrokiem wbitym w chodnik, jakby myślała. Ja też się zatrzymałem, nasi przyjaciele również.
- I uważasz, że grające kobiety to nic poważnego? Zabawa? - spojrzała na mnie. - Że wy jesteście najważniejsi, a damski futbol to nic takiego? - rzuciła do mnie zła. - Dla twojej wiadomości, my też cierpimy fizycznie przez ten sport i czasem z wielkim bólem musimy to zakończyć - dodała, odwróciła się i ruszyła w przeciwnym kierunku. Ja tam stałem jak wmurowany. Dopiero po chwili spojrzałem po Iniestach.
- Jest źle - powiedziała Anna, jakby sama do siebie. - Pójdę za nią - zwróciła się do męża, a ten kiwnął głową. Anna ruszyła za Shelley, a Andres spojrzał na mnie.
- Możesz mi wytłumaczyć co to było? - zapytałem. Nadal nie rozumiałem o co chodziło i dlaczego dziewczyna tak się uniosła, gdy zeszliśmy na ten temat.
- Chodź, wracamy do mnie - przyjaciel poklepał mnie po ramieniu i pierwszy ruszył w kierunku swojego domu.
- Ale Andres... - pobiegłem za nim.
- Wszystko ci wytłumaczę w domu, okej? - wywrócił oczami. Nie mogłem nic innego jak mu tylko przytaknąć i spokojnie z nim iść. Przez całą drogę myślałem o tym wybuchu Shell... W końcu dotarliśmy do domu pomocnika. W korytarzu od razu dopadła go córka, ale ten wysłał ją z powrotem do salonu, do babci, bo musi mi coś ważnego pokazać. Dziewczynka wytargowała z ojcem, że za to do snu przeczyta jej dwie bajeczki, a nie jedną, tak jak zwykle. Iniesta od razu się zgodził i ruszyliśmy na górę do ich sypialni. Kazał mi sobie usiąść i sam zaczął szperać w kolorowych pudełkach, które leżały w kącie w ich garderobie. Wrócił po kilku minutach razem z jakąś płytką CD, zabrał z parapetu laptop i usiadł obok mnie. Zaczekaliśmy aż urządzenie się włączy, po czym piłkarz włożył płytkę do czytnika. - Shelley tak wybuchnęła, bo ma pewną tajemnicę. Wie o tym kto chce wiedzieć, ty też pewnie o tej sprawie coś słyszałeś, ale nie wiesz, że to właśnie była ona - mówił.
- Mógłbyś jaśniej? - poprosiłem go. Nadal nie wiedziałem o co chodzi, do czego dąży. Westchnął i kliknął dwa razy na ikonkę z płytką. Było na niej kilka plików, jakieś zdjęcia i filmiki. Andres włączył jeden z nich. Był to urywek z jakiegoś meczu damskich drużyn. - Anna to nagrywała. Na tym meczu był łowca talentów i chciał zwerbować Shelley i sprzedać do jakiegoś klubu, by się rozwijała. Akurat wtedy kończyła szkołę - mówił. - Patrz teraz na to - wskazał palcem na jedną zawodniczkę w oddali, która właśnie dostała piłkę i biegła pod pole karne przeciwniczek. Pięknie ominęła dwie zawodniczki, wykiwała obrońcę i strzeliła pięknego gola, po którym właśnie skończył się mecz. Kilka minut później, po całej fali radości zawodniczek, Shell ruszyła w stronę skromnych trybun, gdzie siedziała Anna, która kamerowała i jak później się okazało, jej rodzice i bracia. - Anna, nie kameruj! Wyglądam jak burak! - zaśmiała się Shelley, mówiąc wprost do kamery. Pomyślałem o tym, że już wtedy była bardzo ładna! Miała długie włosy, zawiązane w kucyk, a na sobie miała zielono-czarny strój. - Nieprawda! Wyglądasz wspaniale! Nasza bohaterka! - odpowiedział jej głos Anny zza kamery. Wtedy ktoś zaczął wołać Shell, która ich przeprosiła i odeszła, a filmik się skończył.
- Zgodziła się? - spojrzałem na piłkarza.
- Moja żona opowiadała, że na początku się martwiła, że może jednak się do tego nie nadaje i tak dalej. Miała mieszane uczucia, ale po namowach wszystkich, zgodziła się. Trenowała rok z dziewczynami w Levante.
- I co później? - zapytałem, a Andres wtedy włączył drugi filmik. Znów chyba nagrywany przez Ortiz. Siedzieli w jakimś pokoju dookoła komputera. Siedziała Shelley z kolanami podciągniętymi pod brodę, obaj jej bracia, rozpoznałem siostrę Anny no i chyba była tam też ona sama, bo kamerowała. Na ekranie mieli transmisje z jakiejś konferencji. Był tam ówczesny trener żeńskiej reprezentacji narodowej. Zaczął wyczytywać listę na jakieś mistrzostwa. Na końcu, w grupie napastniczek znalazła się właśnie Shelley, a na nagraniu, po wyczytaniu jej nazwiska, wszyscy w tym pokoju zaczęli krzyczeć i przytulać Shell.
- Zagrała dopiero w trzecim meczu w grupie, który był decydujący o dalszej przygodzie reprezentacji. Dla niej był niestety ostatni.
- Co się stało? - zmarszczyłem brew. Włączył kolejny filmik i przyciszył głos. Były to urywki z jakiegoś meczu.
- Reprezentacja miała już za sobą dwa mecze w grupie, wygrany i przegrany. Ten miał być o wszystko. Przegrywały jednym golem z Niemkami. Shelley weszła w siedemdziesiątej minucie i po dziesięciu minutach gry strzeliła dwa gole - zaśmiał się i kawałek przesunął nagranie. Jej gol padł w siedemdziesiątej piątej, z główki i w osiemdziesiątej, z rożnego. Andres przesunął jeszcze kawałek, do dziewięćdziesiątej. Wtedy arbiter dodał trzy minuty do gry. Shell była w polu karnym, kiedy jedna z dziewczyn wjechała jej prosto w nogę. Zawyła z bólu i padła na murawę, krzywiąc się i mocno zaciskając zęby. Widząc to, sam poczułem ten ból. I tak zareagowałby każdy piłkarz, widzący to. Trzymała się za dolną cześć nogi. Od razu przylecieli lekarze z torbami, a ona tylko zawołała by jej to przymrozili. Chcieli żeby zeszła, ale ta się uparła. Sędzia zarządził rzut karny do którego właśnie podeszła Shelley. Wpakowała piłkę do siatki, po czym usiadła w tym samym miejscu na trawie, zdjęła buta, skarpetę i schowała twarz w dłoniach. Okrzyki radości hiszpańskich kibiców nagle ucichły, wszyscy obecni wstrzymali oddech, a Andres zamknął klapkę laptopa! - Złamana noga, ponaciągane i pozrywane mięśnie i ścięgna. Lekarz mówił, że to był najtrudniejszy przypadek w jego historii. Tamta dziewczyna, która jej to zrobiła dostała zakaz grania już na tych mistrzostwach i kolejne cztery miesiące w klubie. Długie leczenie, rehabilitacje, zabiegi. Musiała zrezygnować.
- Cholera - mruknąłem, przesuwając dłonią po twarzy. Teraz już wiem dlaczego tak zareagowała.
Aż mi łezki poleciały,Kocham to opowiadanie. Ciągle dodajesz nowe akcję. Ciągle coś się dzieje. Zazdroszczę talentu. Też bym chciała tak pisać... Życzę weny bo już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. WENY <3
OdpowiedzUsuńWow co za rozdział <3 tak trzymaj kochana @mortajuliana
OdpowiedzUsuńKOCHAM! KOCHAM ! I JESZCZE RAZ KOCHAM ! ♥ Jak dla mnie jeden z najlepszych blogów jakie czytałam ! Kiedy kolejny rodzial ?! ♥♡---ANGELA
OdpowiedzUsuńAle się dzieje ^^ Uwielbiam, gdy życie bohaterów tak się komplikuje xd Rozdział, jak i poprzednie, bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;*
Pozdrawiam
Seo <3
No naprawdę musiałaś w takim momencie przerwać? :D Nie mogę się doczekać kolejnej części! Rozdział jak zawsze suuppperr! :) x / Emily
OdpowiedzUsuńXavi ty BAD BOY!
OdpowiedzUsuńOni nie mogą się kłócić! Nie zgadzam się!
Niech się godzą i koniec!
Czekam na następny! :*
DLACZEGO.
OdpowiedzUsuńTY.
MI.
TO.
ZROBIŁAŚ.
I.
URWALAS.
W.
TAKIM.
KURWA.
MAĆ.
MOMENCIE.
Hashahahs rozdział cudny, mówiłam już, że cię uwielbiam? <3
Do samego rozdziału to fajny, ładnie i płynnie napisany ;)xx
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nadal piszesz ten blog, kłamałabym, jakbym nie powiedziała, że to jeden z moich ulubionych blogów.
Pisz dalej, wene miej i żyj spokojnie ;))
Kisses xxx
aaaa genialny :D !!
OdpowiedzUsuńcudoo <3
szybciutko następny xd♥♥♥
xoxo
@luv_my_hig
Wow, zajebisty rozdział !! Coś krótka ta wizyta u tych rodziców xD Myślę że Xavi jakoś ładnie przeprosi Shell i będzie wszystko dobrze xD Pisz szybko kolejny, czekam !!
OdpowiedzUsuńpozdro ;)
~ Angi
Świetny ♥
OdpowiedzUsuńWspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana :D
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥kocham♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥kocham♥♥♥♥♥
♥♥♥♥♥kocham♥♥♥♥♥
♥♥♥♥♥kocham♥♥♥♥♥
♥♥♥♥♥kocham♥♥♥♥♥