sobota, 20 grudnia 2014

número quince

XAVI 
  Czułem się głupio, ale gdybym wiedział... Nie mówiłbym tak. Z resztą nie wiem co mnie tak wtedy podkusiło by mówić o tym w taki sposób. Piłka nożna to piłka nożna, sport, zabawa, pasja i nieważne czy gra w nią facet czy kobieta. Za każdym razem jest to coś niesamowitego. Pamiętam tą sytuację, mówili o tym w radio i w telewizji. Tylko nie wiedziałem, że to właśnie Shelley. Teraz jakby o niej zapomniano. Zapomniano o tym co zrobiła wtedy dla drużyny, że strzeliła hattricka i wyprowadziła Hiszpanię z grupy na tych mistrzostwach Europy w piłce nożnej kobiet.
 Wyszedłem od Andresa zaraz po tym jak mi pokazał te wszystkie filmiki z Shelley. I nie, nie wracam do siebie, a jadę do niej by to wszystko wyjaśnić. Jest uparta, ale nie wrócę dopóki ze mną nie porozmawia. Wchodząc do klatki, minąłem się z Anną.
   - Andres opowiedział ci wszystko? - zapytała, a ja kiwnąłem głową.
   - Jest mi głupio, ale nie wiedziałem o tym - westchnąłem.
   - Ona już dawno się z tym pogodziła, a dziś po prostu to wszystko wróciło. Pogadaj z nią. Nigdy przez to nie płakała, a przynajmniej ja tego nie widziałam. Jak zwykle, próbuje zgrywać silniejszą niż jest - poklepała mnie po ramieniu. - Dobranoc, Xavi - powiedziała i ruszyła dalej.
   - Dobranoc - odpowiedziałem jej i ruszyłem po schodach na piętro, gdzie mieściło się mieszkanie Shell. Stanąłem przed drzwiami i zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili otworzyła drzwi, ale tylko na szerokość, na którą pozwalał łańcuszek od zamka. Spojrzała na mnie niepewnie. -  Możemy porozmawiać? - zapytałem, a ona po prostu z powrotem zamknęła drzwi. Myślałem, że otworzy, ale nie, więc sam nacisnąłem na klamkę. Znów otworzyły się tylko odrobinę, ale zdołałem zobaczyć, że Shell siedzi skulona tuż obok, oparta o ścianę. Przykucnąłem i zbliżyłem się jak tylko mogłem. - Shelley, przepraszam. Nie powinienem tak mówić. Andres mi o wszystkim opowiedział i pokazał twoje wyczyny. To było coś. Niejeden piłkarz by ci pozazdrościł takich akcji - uśmiechnąłem się, a ona znów przymknęła drzwi. Tym razem usłyszałem jak otwiera zamek. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Nadal tam siedziała, więc zamknąłem je za sobą i usiadłem tuż obok.
   - Teraz już nie mają czego zazdrościć - mruknęła.
   - Nie mów tak. Ten gol z meczu, na którym był ten gość, który chciał cię zwerbować... Lepszego nigdy nie widziałem - powiedziałem poważnie, a ona najpierw na mnie spojrzała, a później się cicho zaśmiała. - Naprawdę jest mi przykro z powodu twojej kontuzji, ale gdyby nie to, skąd wiesz jak teraz na przykład wyglądałoby twoje życie?
   - Myślę, że nie udawałabym twojej dziewczyny - uśmiechnęła się. - I nie poznałabym chłopaków z Barcy B.
   - Skąd wiesz? Może akurat grałabyś teraz z naszymi dziewczynami i zdobywała mistrzostwa? Poznałabyś mnie i chłopaków.
   - Ale nie tak jak znam was teraz - dodała i oparła głowę o moje ramię. - Czasem wam wszystkim zazdroszczę. Możecie wyjść na boisko i tak po prostu grać ile chcecie. Ja musiałam wiele przejść by w ogóle móc normalnie chodzić i zostać trenerką. Dziś to wszystko wróciło. Przypomniałam sobie ten ból, te chwile - wypuściła powietrze z buzi i zadrżała. Schowała głowę w moje ramię i... I płakała. Anna chwilę temu wprost powiedziała, że Shell nigdy się nad tym nie rozklejała, a teraz po prostu siedziała obok, wtulona w moje ramię i płakała. Czy powinienem coś zrobić? Jasne Xavi, że powinieneś! Niepewnie objąłem ją drugim ramieniem i mocniej przytuliłem, a ona skuliła się w jeszcze mniejsza kulkę i płakała w moje ramię.
SHELLEY
 Otworzyłam oczy i poczułam, że jestem cała obolała i jest mi chłodno. Przetarłam powieki i zdałam sobie sprawę, że nie jestem w swoim łóżku, a siedzę na podłodze i przytulam się do... Xaviego! Obejmował mnie ramieniem i też spał. Delikatnie zabrałam jego rękę z mojego ramienia i przetarłam oczy, po czym ziewnęłam. Spojrzałam na piłkarza i lekko potrząsnęłam jego ramieniem.
   - Xavi - powiedziałam cicho, a ten się od razu przebudził. - Zasnęliśmy tutaj.
   - Co? - mruknął i rozejrzał się dookoła. - No tak - przetarł oczy.
   - Nie wiem jak ciebie, ale mnie wszystko boli - jęknęłam i po woli się podniosłam.
   - Jeżeli zaprzeczę to skłamię - powiedział, a ja się cicho zaśmiałam i podałam mu dłoń, by pomóc mu wstać.
   - Zaparzę kawę - stwierdziłam i ruszyłam do kuchni. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jaka to była dziwna sytuacja. Nastawiłam wodę, wzięłam dwa kubki i zasypałam do nich kawę. Xavi usiadł na krześle przy wysepce i zaczął rozmasowywać kark. Odwróciłam się i nabrałam powietrze. - Xavi, ja przepraszam - wydusiłam z siebie, a on spojrzał na mnie pytająco.
   - Ale za co?
   - Za wczoraj - westchnęłam. - Nigdy z tego powodu nie płakałam, a wczoraj tak jakoś wyszło - wzruszyłam ramionami. Zauważyłam, że piłkarz uśmiechnął się lekko pod nosem. - Coś nie tak?
   - Nie, wszystko w porządku - spojrzał na mnie uśmiechnięty. - Po prostu w końcu trzeba było to zrobić. Uwierz, faceci przy kontuzjach też płaczą. Czasami nawet gorzej.
   - Tacy twardziele? - zaśmiałam się.
   - Oczywiście - wzruszył ramionami. Gwizdek od czajnika zaczął świszczeć, więc wyłączyłam gaz i zalałam wodę do kubków. - Czasami nawet bardziej - dodał, a ja postawiłam przed nim kubek z kawą.
   - Wiesz co, wierzę ci - zaczęłam. - Mateo jest ode mnie starszy, a gdy raz wiózł mnie na rowerze na ramie, wjechaliśmy w duży kamień. Oczywiście się wywróciliśmy. On wyszedł z tego tylko z obdartym kolanem i łokciem i płakał gorzej ode mnie, co złamałam rękę.
   - No widzisz - zauważył i upił łyk. - Pozory czasem potrafią zmylić.
   - Dzięki Xavi - uśmiechnęłam się.
   - A teraz za co?
   - Za to, że potrafisz pocieszyć człowieka.
   - Zawsze do usług - skinął głową, rozśmieszając mnie.
  Chwilę później Xavi wyszedł. Miał wrócić do domu, odświeżyć się i przygotować na trening. Ja też potrzebowałam by pójść pod prysznic i się odświeżyć.
  W ośrodku treningowym okazało się, że dziś znów trenerzy postanowili połączyć treningi, więc na jednym boisku zaczęli się zbierać i młodsi i starsi piłkarze. Kiedy ja wyszłam, była ich dopiero może połowa. Odnalazłam Planasa i Gomeza, którzy stali razem z Fabregasem i Pique i o czymś rozmawiali. Podeszłam do nich, przywitałam się i do czasu, aż reszta się nie pojawiła, staliśmy i rozmawialiśmy.
XAVI
 Zaraz po treningu musiałem pojechać do Manresy, bo ciotka strasznie nalegała żebym przyjechał sam. Tak, więc się tam udałem. Na miejscu okazało się, że była tam też i moja matka, a gdy ledwo sobie zdążyłem usiąść, obie zaplotły na mnie swoje macki... Gadały, gadały i gadały, a ja dostawałem jakiegoś oczopląsu, podążając za nimi i próbując dokładnie się wsłuchać w to co mówi każda. W sumie to wałkowały jeden temat, po czym mi coś wręczyły i odesłały z powrotem do Barcelony. W końcu to siostry...
  Zaparkowałem pod budynkiem, gdzie mieściło się mieszkanie Shelley i zadzwoniłem domofonem. Odebrała i zaprosiła mnie do środka. Skierowałem się na schody, bo nie chciało mi się czekać na windę. Nacisnąłem do klamkę i po prostu wszedłem do mieszkania. Shell zawsze powtarzała, że wystarczy jeżeli raz podejdzie sprawdzić kto dzwoni, a jeżeli to zaprzyjaźniona osoba, to niech czuje się jak u siebie.
   - Cześć! - zawołałem od progu.
   - Dobrze, że jesteś - usłyszałem i ruszyłem do kuchni, skąd dobiegał jej głos. Stała przy wysepce i mieszała sałatkę w dużej, szklanej misce, a obok stało białe wino i do połowy pełny kieliszek. - Dziewczyny mnie wystawiły, a ja jak głupia narobiłam tego jak dla pułku wojska - westchnęła.
   - Jak to wystawiły? - zmarszczyłem brew, siadając na krześle.
   - Evelin z Anną miały wpaść na taki damski wieczorek, ale Valeria złapała jakieś przeziębienie, a Carles wymyślił sobie, że zabiera Linę do siebie, bo jego siostra skądś tam wraca i muszą się koniecznie poznać - powiedziała i wyjęła dwa białe, kwadratowe talerze. - Wina?
   - Jestem samochodem.
   - Więc wrócisz taksówką - stwierdziła i wzięła drugi kieliszek. Postawiła go przede mną i wyjęła sztućce. Usiadła obok, nalała wina do mojego kieliszka i zaczęła nabierać sałatkę na talerze. - Dopadła cię nuda, że wpadłeś?
   - Niekoniecznie - uśmiechnąłem się lekko. - Właśnie wracam z Manresy - powiedziałem.
   - Coś z Angelicą? - spojrzała na mnie pytająco.
   - Nie. Pamiętasz jak mówiliśmy o tym, że niedługo powinniśmy pomyśleć nad wielkim rozstaniem? - zapytałem, a ona pokiwała głową. - Ciotka dzwoniła do mnie po treningu bym przyjechał sam, więc pojechałem. Tam była też moja mama i... - westchnąłem i wyjąłem malutkie pudełeczko z kieszeni spodni. Wręczyłem go jej, a ta z ciekawością od razu go otworzyła. Był to stary, złoty pierścionek z jasnym oczkiem. - Podobno należał do rodziny trzeciego męża Angelici. W testamencie napisał, że chce by miała go właśnie ona, a że zmarł już po tym jak moje rodzeństwo dawno było po ślubie, to ciotka wręczyła go mi. Uwierz, dostałem całkiem jasne instrukcje od matki i ciotki jak go wykorzystać.
   - Czyli masz mi się oświadczyć, dobrze rozumiem? - zapytała, a ja pokiwałem głową. - Sądzą, że jeżeli nie ja to już zostaniesz starym kawalerem? - zaśmiała się, a ja zmierzyłem ją wzrokiem. - No dobra, dobra - uniosła dłoń. - Możemy jeść i myśleć nad tym jak mi się oświadczyłeś. Smacznego - dodała i sama zaczęła jeść. Również wziąłem do ręki widelec, nabiłem na niego kawałek sałaty i pomidorka koktajlowego. Wsunąłem to do buzi i zacząłem przeżywać. - Wiem! - krzyknęła, a ja o mało się nie zadławiłem. - Wybacz - zaśmiała się.
   - W porządku - odparłem i popiłem odrobiną wina. - Co wymyśliłaś?
   - Jeżeli będą wypytywać to można powiedzieć, że zaprosiłeś mnie na kolację. Zamówiłeś coś dobrego.
   - Hej, ja też potrafię gotować i nieskromnie powiem, że nawet mi to wychodzi - zaśmiałem się.
   - Jeszcze lepiej! Przygotowałeś romantyczną kolację w domu - wyszczerzyła się. - I wtedy mi się oświadczyłeś. Tradycyjnie uklęknąłeś na jedno kolano i poprosiłeś mnie o rękę.
   - Już wszystko miałaś zaplanowane?
   - Błagam cię, każda już nastolatka wyobraża sobie i planuje jak to będzie wyglądało - poruszyła brwiami.
   - To poczekaj - zaśmiałem się i wziąłem pierścionek. Wstałem i przykląkłem przed nią na jedno kolano. - Shelley, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną na niby? - zapytałem i ująłem jej dłoń.
   - Xavierze, to ty uczynisz mi jeszcze większy zaszczyt, zostając moim udawanym mężem - powiedziała, a ja wsunąłem pierścionek na jej palec. Nawet pasował idealnie! Po tym zaczęliśmy się śmiać i Shell podała mi dłoń, pomagając się podnieść. - A teraz trzeba to zjeść, bo szkoda, żeby się zepsuło - wskazała na miskę.

12 komentarzy:

  1. Żona na niby też dobra! :)
    Świetny rozdział!
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  2. Małżeństwo na niby zawsze spoko :D haha, szybko pisz kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Iwjwisbsississsisnsssidjdodnialwodkdododidjsksjdddddsowwooiwowpwieirirkeessos
    FANGIRLING OAJAISNSISSOSNDONDOSNS
    okej...
    Dobra...
    Ochłonąć muszę...
    Emocje związane z tym rozdziałem >>>>>>>>>>
    DOBRA... BO JA CZUJE... ŻE MOJE przejedzenie zaraz osiągnie maksimum.... i zaraz.. zwróce...

    Kiski Lovki
    Wenyy
    @sweet9893

    OdpowiedzUsuń
  4. DLACZEGO.
    TY.
    MI.
    TO.
    ZROBIŁAŚ.
    I.
    URWALAS.
    W.
    TAKIM.
    KURWA.
    MAĆ.
    MOMENCIE.

    Hashahahs rozdział cudny, mówiłam już, że cię uwielbiam? <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ! Jestem ciekawa co dalej będzie, robi się coraz ciekawiej :)
    Do następnego - @zosia_official ^.^

    OdpowiedzUsuń
  6. Do samego rozdziału to fajny, ładnie i płynnie napisany ;)xx
    Cieszę się, że nadal piszesz ten blog, kłamałabym, jakbym niepowiedziała, że to jeden z moich ulubionych blogów.
    Pisz dalej, wene miej i żyj spokojnie ;))
    Kisses xxx

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaaaa jakie to było....
    Śliczne ,boskie ,cudne
    Jeny to było genialne
    Ja chcę już więcej
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej
    Pożera mnie ciekawość
    Ściskam Mela
    :**
    Życzę weny,dużo dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny *.*.....zaczyna się ono powoli rozkręca.....kocham te opowiadanie..*.*...pisz, pisz, pisz!!!..czekam na nexta
    weny zycze..!
    //Kxx

    OdpowiedzUsuń
  9. No jest kolejny tak długo wyczekiwany rozdział. Ma nadzieję że następny będzie dłuższy bo gdy ja się rozkręcam to on się już kończy.❤❤ co do samego rozdziału to klasa sama w sobie❤.z niecierpliwością czekałam na ten rozdział! czy ty zawsze musisz tak się znęcać i kończyć w takich momentach? *.*♥♥♡

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś mi się wydaje, że Shell już niedługo będzie tylko udawaną narzeczoną Xaviego ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Uuu, zaręczyny !! Szkoda że to wszystko udawane ale ja czekam na pocałunek xD Pisz szybko kolejny czekam !! pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy