środa, 8 października 2014

número ocho

SHELLEY
  W końcu wszyscy się ulotnili, a ja pociągnęłam za sobą Annę. Weszłyśmy do mojego pokoju, gdzie na łóżku spała od godziny zmęczona Valeria. Ortiz usiadła na fotelu, a ja na szerokim parapecie.
   - Zwariowałaś? - zapytałam, a ona się zaśmiała.
   - No co? Przynajmniej twoja ciotka nie prawiła ci kazań, że w twoim wieku jej córeczka wychodziła za mąż.
   - Racja, ale moi rodzice też się na to złapali! Co im powiem? Sorry, ale nie mam żadnego faceta?
   - A Xavi? I tak będziesz grać przed jego rodziną, więc i on może zagrać przed twoją. Proste - stwierdziła.
   - Hola, hola! Ja się na nic jeszcze nie zgodziłam!
   - Ale ja cię znam i wiem, że poszłabyś na to prędzej czy później. Jesteś za bardzo miłosierna. Nie opuścisz człowieka w potrzebie. A wracając do Angelici Creus... Pytałaś dlaczego to jej ma się podobać wybranka Xaviego! Kobieta jest wdową, miała już kilku mężów i jest obrzydliwie bogata, ale to ciepła kobieta i przede wszystkim, nie jest zepsuta i taka jak twoja ciotka. Nie ma swoich dzieci, więc przelewa to wszystko na te swojej siostry, a że Xavi jako jedyny z nich jeszcze się nie ożenił, to chce znaleźć mu kogoś idealnego.
   - Co jej się nie podobało w jego poprzednich dziewczynach? Przecież o ile mi wiadomo, to tam z jakimiś się publicznie pokazywał.
   - A ja wiem co jej się podobało? Musiałabyś sama się jej o to zapytać. Wiem tylko, że po każdej wizycie z kimś nowym mówiła Xaviemu, że to nie kobieta dla niego, a gdy ten się sprzeciwiał i nadal z nią był, to później i tak im nie wychodziło. Tak mi Andres opowiadał.
   - Czyli ja będę kolejną, którą odeśle z kwitkiem. W takim razie wchodzę w to, bo nie mam się o co martwić - wzruszyłam ramionami i wtedy drzwi do mojego pokoju się otworzyły i do środka wpadł Dominic.
   - To z chłopakiem to podpucha, prawda? - zapytał od razu.
   - Zamknij się! - uciszyłam go, bo po pierwsze spała tu Valeria, a po drugie ktoś z zewnątrz mógł to usłyszeć. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na rogu łóżka.
   - Podpucha? - zapytał ponownie i najpierw spojrzał na Annę, a później na mnie.
   - Podpucha, ale jak się wygadasz... - pogroziłam mu palcem.
   - Come on, siostra! My się zawsze kryliśmy, to Mateo wszystko mówił matce - obruszył się Dom.
   - No więc co myślisz o udawanym chłopaku lub dziewczynie? - zapytałam.
   - Może być zabawnie, no nie powiem. W razie czego będę się zachowywał jakbym myślał, że to twój prawdziwy ukochany - zaśmiał się, a Anna wtedy ziewnęła.
   - Młody, dziś śpię u ciebie - zakomunikowałam. - Dziewczyny tu śpią.
   - Przestań, zaraz przeniosę Val do nas - wskazała przez okno na dom obok.
   - Jest już późno, weź coś ode mnie - uśmiechnęłam się. - Dom ma największe łóżko w tym domu, a nie raz przyłaził żebym z nim spała, bo się boi - pokazałam mu język.
   - Kiedy to było?! Ostatnio jak miałem... - zamyślił się.
   - Trzynaście lat - zachichotałam. - Tata wkurzał się, że w tym wieku do nich przyłazisz.
   - To zmieniłem taktykę i angażowałem ciebie. Dobra, chodź - kiwną na mnie.
   - Dobranoc - powiedziałam do Anny i zabrałam swoją piżamę. Oboje z Dominiciem wyszliśmy z pokoju. Po drodze przebrałam się w łazience i poszłam do brata. - Mam nadzieję, że zmieniłeś pościel na czystą, nie chcę spać po jakiejś twojej kochance - zaśmiałam się i wsunęłam pod kołdrę na wolnej połowie łóżka.
   - Spokojnie, mama wczoraj zmieniała w całym domu - pokazał mi język. - Dobra, siostra! Teraz poproszę więcej szczegółów w temacie o udawanym chłopaku.
   - Wiedziałam, że nie odpuścisz - pokręciłam głową. - Znajomy poprosił mnie żebym była podstawioną dziewczyną dla jego rodziny, po prostu. Jeszcze mu nie odpowiedziałam, a dziś Anna wyjechała, że ja też mam chłopaka!
   - To było naprawdę dobre - zaśmiał się. - Więc teraz nie masz wyjścia i on też. Ty zagrasz dla niego, a on dla ciebie. Kto to w ogóle jest? Jakiś znajomy Anny i Andresa?
   - Tak jakby - przeciągnęłam.
   - A jaśniej? Chcę wiedzieć co to za gagatek, imię, nazwisko, adres, numer buta, grupa krwi?
   - Głupi jesteś! - nakryłam się kołdrą po same uszy. - Idź spać!
   - No ej! Zaraz mi tu z jakimś Banderasem wyskoczysz!
   - Z Banderasem to może nie, ale z Xavim tak - mruknęłam, a on automatycznie odgarnął kołdrę z mojej twarzy.
   - Ale, że ten Xavi? Xavi Hernandez? Xavi z Barcelony? Xavi, drugi kapitan drużyny - zakryłam mu usta ręką, bo inaczej nadal by wymienił kim jest Xavi.
   - Tak, ten Xavi! - skarciłam go wzrokiem.
   - To dobrze, że się na razie nie wygadałaś przed Mateo i przed ojcem - zauważył.
   - I ty też na razie będziesz siedział cicho, dobranoc - warknęłam i odwróciłam się. On zrobił to samo i zgasił lampkę. Dlaczego na razie będę się z tym kryła przed ojcem i Mateo? Proste! Wielki Xavi Hernandez dla tej dwójki to tak jakby bóg footballu. Niech na razie sobie pożyją w niewiedzy, bo inaczej zaczną wariować.

 Z samego rana Anna z Valerią wyszły do siebie, a ja zjadłam śniadanie wspólnie z Dominiciem, Mateo i Carol. Na szczęście ani starszy brat ani jego żona przy jedzeniu nie zaczynali tematu mojego domniemanego faceta. Rodzice zeszli akurat wtedy, gdy skończyłam jeść. Torbę miałam już przy wejściu, bo chciałam się szybko zwinąć. Miałam zamiar wrócić do Barcelony, zabrać z mieszkania rzeczy i zdążyć na trening moich chłopaków.  
   - Shelley kochanie, wczoraj nie było czasu, ale może opowiesz nam coś więcej o swoim chłopaku. Na razie wiemy tylko tyle, że jest zapracowany - uśmiechnęła się do mnie mama, nalewając sobie kawy z ekspresu. 
   - Mamuś, jeszcze o tym porozmawiamy - ucałowałam ją w policzek. - Muszę już jechać - dodałam i zabrałam się za wiązanie sznurówek w butach. 
   - No, ale wiesz, że ja jestem zawsze ciekawa jeżeli chodzi o wasze nowe miłości - dodała, patrząc na mnie i Dominica. 
   - Nie naciskaj, będzie chciała to sama powie. Pewnie na razie nie chce zapeszać, bo to początek - zabrał głos tato. 
   - Strzał w dziesiątkę - teraz ucałowałam tatę w policzek. - Trzymajcie się - pomachałam do rodzeństwa i zabrałam torbę. Wyszłam z domu, szybkim krokiem kierując się do swojego samochodu. Zajęłam miejsce, torbę rzuciłam na tył i mogłam jechać. To było prawdziwe szczęście, że wyminęłam się od pytań o chłopaka! Włączyłam głośno muzykę i zaczęłam tworzyć tercet razem z Wisinem i Yandelem.
XAVI
  Kiedy my już biegaliśmy, zauważyłem, że na boisku obok chłopaki z Barcy B dopiero się zbierali. Dziś i my i oni grali mecz, więc nie można było się obijać, a i trening mieliśmy oddzielny. Gdy byłem bliżej, zwróciłam uwagę również na to, że była tam już Shell. Rozmawiała z Sacristanem i dwójką młodzików. Uśmiechała się i rozmawiając, odgarniała ciągle grzywkę do tyłu, a gdy już wszyscy się pojawili, związała włosy w kucyk. Że ja zauważałam takie szczegóły, zamiast skupiać się na treningu? Jak nie ja! 
 Gdy my kończyliśmy trening, tamtych jeszcze trwał, a szkoda, bo chciałem złapać Shell zanim pojedziemy do hotelu. Bądź co bądź miała mi po powrocie odpowiedzieć na moją prośbę. Co prawda byłem przygotowany na to, że powie mi bym szukał innej chętnej, ale spytać nie zaszkodzi. 
 Martino przytrzymał nas wszystkich jeszcze w szatni i dopiero gdy wyszedł, mogliśmy się zacząć przebierać. 
 Pierwsi w stronę drzwi rzucili się gotowi Pique z Fabregasem, śmiejąc się z czegoś pod nosem. Wyszli, zrobili krok i wtedy usłyszałem jak jeden zagwizdał. 
   - Ej, el capitano - kiwnął na mnie Cesc. - Pośpiesz się, bo ktoś tu na ciebie czeka - dodał, a ja szybko narzuciłem na siebie T-shirt, zamknąłem szafkę i zabrałem torbę. Wyszedłem z szatni i zobaczyłem Shell, opartą o ścianę za drzwiami ze swoją torbą. 
   - Hej - uśmiechnęła się lekko. - Masz chwilkę? - zapytała. 
   - Jasne. I tak mamy jechać do hotelu, a zanim wszyscy się wygramolą - powiedziałem i oboje wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę kolejnych korytarzy. - Jak było rodziców? - zapytałem. 
   - W porządku - skinęła głową. - I możesz dziękować Annie, bo przez nią lub dzięki niej mogę zostać twoją podstawioną dziewczyną - powiedziała na jednym wdechu. 
   - Przez Annę? - zmarszczyłem brew. 
   - Powiedziała całej mojej rodzinie, że się z kimś spotykam, więc ty się sam w to wkopałeś, a mnie wkopała przyjaciółka - spojrzała na mnie. 
   - Czyli w tej sytuacji rozumiem, że pomagamy sobie nawzajem? 
   - Na to wygląda, ale jeżeli zmieniłeś zdanie czy coś, to pewnie pogadam z Planasem - odparła automatycznie. 
   - Nie, nie. W porządku. Nadal chcę żebyś mi pomogła, a jeżeli i ty zostałaś praktycznie wkopana w to samo, to czemu nie? Coś za coś, prawda? - uśmiechnąłem się. 
   - Też racja - przytaknęła. - Więc jeżeli coś to daj mi znać, okej? Ustalimy coś i tak dalej. 
   - W takim razie, do zobaczenia - odparłem. Byliśmy już na parkingu, gdzie stał bus, a przy drzwiach do niego stali Cesc i Gerard. 
   - Powodzenia na meczu - powiedziała dziewczyna i ruszyła do swojego samochodu, a ja w stronę kolegów. Wszedłem za nimi do busa, by zająć dobre miejscówki. 
   - Czekajcie, jak to było? - zaczął od razu Fabregas, drapiąc się po głowie. Do busa właśnie wchodził Leo, Jose i Jordi. - Ostatnio dzieci oglądały Króla Lwa - ciągnął dalej, a wszyscy obecni spojrzeli wtedy na niego. - Mam! Xavi, to coś dla ciebie - wyszczerzył się. Andres razem z Pedro właśnie wchodzili do pojazdu, a ja nadal patrzyłem pytająco na pomocnika. - To leciało tak... Miłość roośnie wokół nas - zaczął śpiewać, a Pique zachodził się ze śmiechu. Uderzyłem się w czoło i oparłem o tył siedzenia. 
   - O co chodzi? - zaśmiał się Iniesta, siadając obok mnie. - Rozmawiałeś z Shell? Widziałem jak szliście przodem.
   - No i właśnie dlatego Cesc bawi się w śpiewaka piosenek z disnejowskich bajek - wywróciłem oczami. - Jeżeli o to chodzi, to tak zgodziła się.
   - Okej. Pogadamy później - zaśmiał się, bo kolejni zapełniali autobus.

7 komentarzy:

  1. Wiedziałam! Ale czemu udawaną? Wiem, ze musza od czegoś zacząć, ale... dobra, nie ma żadnego ale :3
    Czekam na nexta! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog i rozdział . Naprawdę podziwiam kreatywność szacunek w Twoja stronę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko jakie ty cuda piszesz kobieto... Umm...nie wiem co powiedzieć po prostu brak mi słów w pozytywnym słowa znaczeniu ;D nie mogę doczekać wie nn pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, teraz udawaną to musimy poczekać na rozwinięcie tej historii! :** Czekam na akcję! ;)
    Shell i Xavi są tacy uroczy! :**
    Podziękowania dla Anny i chłopaków! ;*
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  5. uh już nie mogę się doczekać tego, jak im będzie wychodziło te udawanie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. czyli wszyscy udają wielką love ^^zobaczymy co z tego wyniknie możę jakaś afera?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy